Odważny strach
(Trzydziesta Trzecia Niedziela Zwykła: Ml 3,19-20a; 2Tes 3,7–12; Łk 21,5-19)
Zarówno prorok Malachiasz, jak i Jezus zapowiadają czas ucisku. Pierwsze czytanie mówi: „Oto nadchodzi dzień palący jak piec”, ewangelia: „przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu”. Złowieszcza perspektywa zagłady!
Obydwie zapowiedzi zawierają także zachętę dla wiernych. „A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach” (Malachiasz). „Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić” (Jezus).
Znajdujemy tu dwa określenia, które występują trzykrotnie w Starym Testamencie, w znanym nam tekście: „Początkiem mądrości jest bojaźń Pańska”. Wśród siedmiu darów Ducha Świętego, mądrość jest wymieniona jako pierwsza, a bojaźń Pańska, jako ostatnia.
Wiadomo, że bojaźń Pańska nie oznacza lęku przed Bogiem, ale raczej szanowanie Go tak bardzo, że nigdy nie chcielibyśmy Go obrazić. W tym sensie Piękna Pani z La Salette mówi: „Nie lękajcie się”, ale potem przechodzi do opisu sytuacji, w których Jej lud nie okazuje bojaźni Pańskiej.
Ci, którzy boją się Boga we właściwym sensie, są gotowi poddać się Jego woli, jakkolwiek objawia się ona w ich życiu. Może to być prześladowanie lub wezwanie do wielkodusznej służby, ale w każdym razie oznacza to życie w taki sposób, abyśmy mogli być wzorem dla innych.
W drugim czytaniu św. Paweł stwierdza: „pracowaliśmy…, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania”. Konkretnie chce on, aby chrześcijanie zarabiali na swoje utrzymanie, a nie oczekiwali, że inni będą ich utrzymywać. Ale w Pierwszym Liście do Koryntian stawia szersze żądanie: „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa” (11,1).
Jezus jest rzeczywiście ostatecznym wzorem bojaźni Pańskiej. On był „posłuszny aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,8). W La Salette Maryja zaprosiła nas do odzyskania tego daru Ducha Świętego.
Byłoby nierozważne, jeśli nie aroganckie, kazać innym nas naśladować. A jednak, w pewnym sensie, nasza chrześcijańska wiara jest nieuchronnie wystawiona na pokaz. Jak mówi Jezus w Ewangelii Jana: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (13,35). To także jest bojaźń Pańska.
Wayne Vanasse, Ks. René Butler MS
Oczekiwanie w pewnej nadziei
(Trzydziesta Druga Niedziela Zwykła: 2Mch 7,1-2.9-14; 2Tes 2,16–3,5; Łk 20,27-38)
Czytania na tę niedzielę nawiązują ściśle do uroczystości Wszystkich Świętych i wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych (Dzień Zaduszny). Wydaje się więc, że jest to właściwy czas, aby mówić o zmartwychwstaniu i teologicznej cnocie nadziei.
W pierwszym czytaniu słyszymy część opowieści o matce, która była świadkiem torturowania i śmierci swoich siedmiu synów, zanim sama została wystawiona na śmierć, za odmowę jedzenia wieprzowiny. Czwarty syn wyraził ich motywację: „Lepiej jest tym, którzy giną z rąk ludzkich, bo mogą pokładać nadzieję w Bogu, że znów przez Niego zostaną wskrzeszeni”.
Skarga Maryi w La Salette na ludzi chodzących do sklepów mięsnych w okresie Wielkiego Postu stoi w ostrym kontraście z wiarą, za którą ci odważni ludzie oddali swoje życie. Budzą oni nasz podziw. Jak bardzo jednak bylibyśmy skłonni, w porównywalnych okolicznościach, do ich naśladowania? Sama myśl o tym skłania nas do modlitwy, aby nasza wiara nigdy nie została wystawiona na taką próbę.
Paweł przypomina Tesaloniczanom, że Bóg nas „umiłował i przez łaskę udzielił nam wiecznego pocieszenia i dobrej nadziei” oraz „niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi w każdym działaniu”.
W Ewangelii Jezus kładzie nacisk na zmartwychwstanie. Znajduje to odzwierciedlenie w zakończeniu Credo Nicejskiego: „Oczekuję zmartwychwstania umarłych i życia w przyszłym świecie”.
Łatwo sobie wyobrazić, że w La Salette łzy Pięknej Pani płynęły najobficiej, gdy mówiła o dzieciach poniżej siódmego roku życia, które umierały w ramionach tych, którzy je trzymali. Wiedziała z bolesnego doświadczenia, co będą cierpiały ich matki. Ale jeśli Jej lud odmówi powrotu do Boga, gdzie znajdzie nadzieję, która pozwoli mu przetrwać czas żałoby?
Krucyfiks, który nosiła Maryja, był oślepiająco jasny. Nie zapominajmy jednak, że krzyż, narzędzie śmierci, był przede wszystkim okrutnym środkiem przedłużania i pogłębiania śmierci poprzez tortury i upokorzenia. A jednak stał się dla nas głównym źródłem nadziei.
Jezus przyjdzie, jak mówimy w Credo, aby sądzić żywych i umarłych. Obyśmy znaleźli się w oczekiwaniu w pewnej nadziei zmartwychwstania.
Wayne Vanasse, Ks. René Butler MS
Spotkania
(Trzydziesta Pierwsza Niedziela Zwykła: Mdr 11,22–12,2; 2Tes 1,11–2,2 Łk 19,1-10)
Kiedy czytaliśmy i rozważaliśmy czytania z Pisma Świętego w ten weekend, słowo spotkanie ciągle się pojawiało. Jest to oczywiste w ewangelicznej historii Jezusa i Zacheusza. W drugim czytaniu Paweł i jego towarzysze Sylwan i Tymoteusz napisali: „Modlimy się stale za was, aby Bóg nasz uczynił was godnymi swego wezwania”. W obu przypadkach Pan przejmuje inicjatywę.
Pierwsze czytanie nie wymienia osób, ale dynamika jest taka sama. „Nad wszystkimi masz litość, (…) miłujesz bowiem wszystkie byty (…) oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili, by wyzbywszy się złości, w Ciebie, Panie, uwierzyli!”
Kim jesteśmy w porównaniu z Bogiem? A jednak Bóg wciąż pragnie spotkania z nami.
W Ewangelii Zacheusz miał nadzieję, że zobaczy przechodzącego obok słynnego Jezusa. Zrobił więc to, co do niego należało. Postaw się w sytuacji. Czy byłbyś wystarczająco ciekawy? Czy byłbyś gotów zmierzyć się z tłumami, zwłaszcza będąc tak dobrze znanym w mieście?
Jezus również chciał zobaczyć Zacheusza, ale z zupełnie innego powodu. Zacheusz nigdy nie mógł sobie wyobrazić, że Jezus rzeczywiście zaprosi go do swojego domu, domu - jak szemrzący tłum wskazywał - grzesznika! Ale Jezus szukał go, bo chciał się z nim spotkać. To nie było przypadkowe wydarzenie. Cel Jezusa został osiągnięty: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu”.
Maksymin i Melania nie spodziewali się zobaczyć Pięknej Pani w to sobotnie popołudnie we wrześniu 1846 roku. Ona szukała ich, aby zabrzmiało ostrzeżenie dla Jej ludu, aby przypomnieć o grzechu i konieczności porzucenia niegodziwości oraz o potrzebie nawrócenia.
Jako członkowie wielkiej wspólnoty La Salette, nasze spotkanie z płaczącą Matką przemieniło nas, ale od czasu do czasu możemy potrzebować zapytać: czy nadal słyszymy upomnienie? Czy nadal potrzebujemy ostrzeżenia?
Nie ma powodu, by obawiać się tych pytań. Przecież całe orędzie Maryi zostało poprzedzone słowami: „Zbliżcie się, moje dzieci, nie lękajcie się". Z tego spotkania nie wyniknie nic złego, a jedynie dobro.
Wayne Vanasse, Ks. René Butler MS
Błogosławiona pokora
(Trzydziesta Niedziela Zwykła: Syr 35,12-14. 16-18; 2 Tm 4, 6-9. 16-18; Łk 18,9-14)
W szóstym rozdziale Ewangelii św. Łukasz podaje własną wersję błogosławieństw, inną od wersji św. Mateusza, gdzie Jezus wskazuje jako błogosławionych tych, którzy są ubodzy, głodni, płaczący i prześladowani.
Dzisiejsze pierwsze czytanie zapewnia nas, że „Pan jest sędzią, który nie ma względu na osoby”. Autor zdaje się następnie przeczyć samemu sobie, podkreślając, że Bóg zawsze słyszy wołanie uciśnionych, sierot, wdów, i pokrzywdzonych. Do nich jednak zalicza tych, którzy służą Bogu z upodobaniem.
Najświętsza Maryja Panna, która nazwała siebie pokorną służebnicą Boga, jest świetlanym przykładem gotowości służby Jemu. W La Salette zachęca nas do pójścia za Jej przykładem. Słowo, którego używa, brzmi: poddać się.
Z ufnością modlimy się do niej i do innych świętych. Ich cnotliwe życie w służbie Panu pozwala, by ich głos był słyszany w naszym imieniu, by stali u naszego boku, gdy jak celnik z Ewangelii wahamy się podnieść oczy ku niebu i powiedzieć: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!”
To co prosimy Pana dla siebie, powinniśmy być gotowi dać innym. Kilka tygodni temu czytanie na codziennej Mszy Świętej, z Księgi Przysłów, kończyło się słowami: „Kto zamyka ucho na wołanie ubogich, sam też będzie wołał i nie będzie wysłuchany”.
W drugim czytaniu św. Paweł pisze z więzienia: „W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale wszyscy mnie opuścili”. Jezus miał doświadczenie opuszczenia. W naszym coraz bardziej zsekularyzowanym świecie może się okazać, że jesteśmy sami. Będziemy musieli toczyć dobry bój, ukończyć wyścig i przede wszystkim zachować wiarę.
Kiedy widzimy, że ktoś samotnie przechodzi przez próby życiowe, powinniśmy być odważni i wystąpić w jego imieniu. Niech nasze słowa i czyny zawsze odzwierciedlają słowa dzisiejszego Psalmu:
„Będę błogosławił Pana po wieczne czasy, Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. Niech słyszą to pokorni i niech się weselą”. Nie opuszczajmy nigdy siebie nawzajem.
Zbliżmy się do Pana z taką postawą umysłu i serca, która sprawi, że będzie On najbardziej skłonny nas wysłuchać, nie wywyższając się jak faryzeusze, ale uniżając się przed Nim.
Wayne Vanasse, Ks. René Butler MS
Odnaleźć swoje miejsce
(Dwudziesta Dziewiąta Niedziela Zwykła: Wj 17,8-13; 2Tm 3,14 - 4,2; Łk 18,1-8)
W 1876 roku Misjonarze Matki Bożej z La Salette, nie istniejąc jeszcze jako zgromadzenie 25 lat, stanęli przed trudną decyzją. Padła propozycja, aby rozwinąć zgromadzenie w dwie gałęzie: jedną kontemplacyjno-pokutną, drugą czynno-apostolską. Pierwsza z nich miała stanowić duchowe wsparcie dla drugiej.
Idea jest podobna do tego, co widzimy w dzisiejszym czytaniu z Księgi Wyjścia. Gdy Jozue toczył wojnę z Amalekitami, Mojżesz modlił się na wzgórzu, z którego widział przebieg bitwy. W ten sposób, za każdym razem, gdy żołnierze spoglądali w górę, czerpali odwagę z widoku modlącego się Mojżesza.
Często patrzymy na Piękną Panią i mówimy: „Matko Boża z La Salette, pojednawczyni grzeszników, módl się nieustannie za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”. Wiemy, że Ona modli się za nas nieustannie. Sama nam to powiedziała.
Ale my nie jesteśmy biernymi odbiorcami Jej modlitwy. Zwłaszcza świeccy saletyni mogą podejmować różne zadania. Szczególnie uderzający jest w tym kontekście obraz Aarona i Chura z pierwszego czytania. Nie są oni z Jozuem na polu bitwy. Nie modlą się tak jak Mojżesz. Zamiast tego, kiedy ramiona Mojżesza się męczą, znajdują właściwy sposób, aby umożliwić Mojżeszowi kontynuowanie jego posługi. Wspierają zarówno jego, jak i Jozuego.
Ta historia z Księgi Wyjścia jest czasami używana do interpretacji słów Maryi o ramieniu Jej Syna. Widzi się ją wtedy jako działającą jak Aaron i Chur, podtrzymującą ramię Jezusa, gdy ten wstawia się za nami.
Podczas sprawowania Eucharystii, kapłan przy ołtarzu może być porównany do Mojżesza na wzgórzu. Patrząc na zgromadzonych i modląc się za nich, nie jest sam, ale jest wspierany przez ludzi, poprzez ich wierny i aktywny udział w różnych posługach liturgicznych w Kościele.
Czy jesteś Mojżeszem? Świat potrzebuje twojej modlitwy, twojego przykładu. Świat potrzebuje zobaczyć cię na wzgórzu z rękami uniesionymi wysoko w modlitwie, aby czerpać siłę z twojego przykładu i nawrócić się, abyśmy wszyscy mogli być ludźmi, którymi Bóg pragnie nas widzieć.
A może jesteś Jozuem, Aaronem lub Churem, albo jakąś inną postacią biblijną? Wszyscy możemy znaleźć swoje miejsce w Kościele i w świecie.
Wayne Vanasse, ks. René Butler MS
Wdzięczność za uzdrowienie
(Dwudziesta Ósma Niedziela Zwykła: 2Krl 5,14-17; 2Tm 2,8-13; Łk 17,11-19)
Ponieważ chcemy dzisiaj rozmyślać nad wdzięcznością, dlatego zaczynamy od podziękowania wam wszystkim, naszym wiernym czytelnikom, a także tym spośród was, którzy od czasu do czasu przysyłają pomocne i zachęcające komentarze.
Będziemy również mówić o uzdrowieniu. W dzisiejszym pierwszym czytaniu, jeden trędowaty, Naaman, zostaje uzdrowiony, Ewangelia opowiada o uzdrowieniu dziesięciu trędowatych. Po tych uzdrowieniach mają miejsce wyznanie wiary i okazanie wdzięczności.
Matka Boża z La Salette płakała nad śmiercią dzieci i głodem, który już zaczął pustoszyć Europę. Przyczyną był swego rodzaju trąd, nie osób, ale podstawowych produktów żywnościowych. Maryja mówiła o zepsutej pszenicy i ziemniakach, gnijących winogronach i zjadanych przez robaki orzechach. Rozpacz wywołana tym wszystkim nie była podobna do tej, której doświadczają trędowaci, nawet w czasach współczesnych.
W proroczej wizji obfitości, Piękna Pani obiecała uzdrowienie dla ziemi, możemy tak powiedzieć i uwolnienie od głodu dla Jej ludu.
Naaman wrócił do Elizeusza, mówiąc: „Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar od twego sługi!”. Zwróćmy uwagę, dlaczego, kiedy i jak wyrażona jest jego wdzięczność. Dlaczego? To jest oczywiste. Kiedy: tak szybko jak to możliwe. Jak: przez ofiarowanie darów Elizeuszowi; ale na głębszym poziomie przez jego nawrócenie do wiary Izraela.
Naaman zanurzył się w Jordanie siedem razy. Czynność ta nasuwa nam na myśl chrzest; liczba przypomina nam o sakramentach, wieczystych pamiątkach naszego nawrócenia do miłości Boga.
Pielgrzymujący do La Salette często wracają do domu z wodą ze źródła, które pojawiło się po objawieniu Maryi. Naaman wziął ze sobą ziemię, którą załadował na dwa muły, aby użyć jej jako swego rodzaju „maty modlitewnej”, jako stałego przypomnienia o Bożym miłosierdziu.
W Ewangelii dziesięciu trędowatych zostało oczyszczonych. Jeden „z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu”. Jezus powiedział mu wtedy: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.
Oczyszczony, uzdrowiony, zbawiony. Takie są znaki, owoce, a nawet czasem przyczyny nawrócenia. Dokładna kolejność nie ma większego znaczenia. Najważniejsze jest to, że gdy doświadczymy z pierwszej ręki miłosierdzia Boga, przeżywamy nasze życie z wdzięcznością i wiernością
Wayne Vanasse, ks. René Butler MS
Dodaj nam wiary
(Dwudziesta Siódma Niedziela Zwykła: Ha 1,2-3; 2,2-4; 2Tm 1,6-8.13-14; Łk 17,5-10)
Kiedy apostołowie prosili Jezusa: „Dodaj nam wiary”, sugerowali dwie rzeczy: po pierwsze, że już ją mieli, a po drugie, że Jego obowiązkiem było ją pomnożyć.
Dlaczego mieliby oczekiwać, że to zrobi? Z pewnością sami byli za to odpowiedzialni. Odpowiedź Jezusa zdaje się niemal mówić, że ich wiara, jeśli jest prawdziwa, jest całkowicie wystarczająca.
Istnieją jednak pewne podstawowe praktyki, które mogą zwiększyć lub nawet przywrócić wiarę. W La Salette Maryja przypomina nam o prostych modlitwach rano i wieczorem, o zachowaniu świętości dnia Pańskiego, o przestrzeganiu dyscypliny Wielkiego Postu.
Mówi: „Jeśli się nawrócą” - co może obejmować np. comiesięczne przystępowanie do sakramentu pojednania. Nasza Płacząca Matka sugeruje, jak to uczynił Jezus z ziarnem gorczycy, że jeśli nasza wiara jest prawdziwa, zobaczymy cuda: skały zamienione w sterty pszenicy, i ziemniaki, które same zasadziły się na polach. Nawrócenie zawsze może być głębsze. Wiara zawsze może być silniejsza. Choć Pan patrzy życzliwie na nasze wysiłki, to bez Jego pomocy nigdy nie są one wystarczająco dobre.
W drugim czytaniu św. Paweł mówi podobnie do Tymoteusza, gdy pisze: „Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka”. Katechizm Kościoła Katolickiego już w pierwszym akapicie opisuje ten dar: „Bóg (…) zamysłem czystej dobroci, w sposób całkowicie wolny, stworzył człowieka, by uczynić go uczestnikiem swego szczęśliwego życia”.
W pierwszym czytaniu, kiedy prorok Habakuk wydaje się być na skraju rozpaczy, Pan obiecuje mu: „sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności”. Stałość jest więc niezbędna do wzrostu w naszym życiu wiary.
Podobnie jest z pokorą. Widzimy to w drugiej części Ewangelii, w przypowieści o sługach. W tym fragmencie Jezus mówi nam, że jesteśmy powołani do tego, aby robić więcej; nie wystarczy, że po prostu jesteśmy. „Gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”.
Jezus nie krytykuje naszych wysiłków, ale zaprasza nas, byśmy zawsze byli gotowi służyć. Kiedy Bóg prosi o więcej, dajmy więcej. Jak Maryja, dajmy z siebie wszystko!
Miłosierne serce
(Dwudziesta Szósta Niedziela Zwykła: Am 6,1a. 4-7; 1 Tm 6,11-16; Łk 16,19-31)
Nasze rozważanie rozpoczynamy słowami dzisiejszej antyfony na wejście: „Wszystko, co na nas dopuściłeś, Panie, spotkało nas według sprawiedliwego wyroku, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie i nie strzegliśmy Twoich przykazań. Lecz zechciej wsławiać swe imię i postąp z nami według wielkiego miłosierdzia swego”.
Bez zbytniego zagłębiania się w pochodzenie słów, możemy stwierdzić, że miłosierdzie oznacza współczucie lub w bardziej poetyckich słowach, serce dla ubogich, strapionych i grzeszników. Jest to sedno dzisiejszych czytań i główne przesłanie objawienia Matki Bożej z La Salette.
Pierwsze czytanie i Ewangelia koncentrują się na wielkim złu: nieokazywaniu miłosierdzia. Obydwa czytania opisują osoby, które żyją spokojnie we własnym świecie przyjemności, nie przejmując się cierpieniem innych. Ich los jest więc przesądzony.
W drugim czytaniu św. Paweł, występując jako przewodnik i kierownik duchowy Tymoteusza, nazywa go człowiekiem Bożym i pisze: „podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością”. Do tych cech należy zaliczyć miłosierdzie.
Miłosierna Matka z La Salette miała serce dla strapionego grzesznika. Jej lud cierpiał z powodu swoich grzechów. Przyszła, aby pokazać, że mogą otrzymać miłosierdzie, wracając do Chrystusa i Jego Kościoła.
W Ewangelii jest obraz, który w szczególny sposób przykuwa naszą uwagę. Bogacz ze swojego miejsca kary, woła: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”.
Dla niego było już za późno, ale nie jest za późno dla nas, abyśmy przez naszą posługę i modlitwę ofiarowali kroplę wody z La Salette, mówiąc obrazowo, tym, którzy są spragnieni ludzkiej i Bożej dobroci.
Myśl ta nabiera o wiele głębszego znaczenia, gdy zastosujemy ją do Boga. Jedna kropla miłosierdzia z palca Bożego przynosi ochłodę i uwolnienie od cierpienia. Kropla krwi Jezusa, podana nam w Eucharystii, może przywrócić nas do Bożej łaski. Niech nasze uczestnictwo we Mszy Świętej nie stanie się rutyną.
I pragnijmy mieć serce otwarte dla strapionych grzeszników, aby być pośrednikami Bożego miłosierdzia wszędzie tam, gdzie możemy i jak możemy.
Wayne Vanasse, Ks. René Butler MS
Od nędzy do chwały
(Druga Niedziela Adwentu: Ba 5,1-9; Flp 1,4-6.8-11; Łk 3,1-6)
Początek dzisiejszego czytania z Księgi Barucha jest wspaniały: „Odłóż, Jeruzalem, szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana”. W istocie całe czytanie jest przepełnione nadzieją i pocieszeniem.
W zależności od okoliczności, możemy zastąpić słowo „Jerozolima” naszym własnym imieniem, imieniem naszej rodziny lub jakiejś większej grupy. W każdym życiu są chwile, kiedy musimy zrzucić z siebie szatę nieszczęścia. Jest pragnieniem Boga, abyśmy żyli w radości.
Św. Paweł pisze do Filipian: „Zawsze, w każdej modlitwie, z radością zanoszę prośbę za was wszystkich… a modlę się o to, by miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze”
Jan Chrzciciel pojawia się w Ewangelii, „głosząc chrzest nawrócenia dla odpuszczenie grzechów”. Maryja przybyła do La Salette we łzach, ale i ona przyniosła nadzieję i pozostawiła orędzie pojednania. Chciała, mówiąc słowami Psalmu, „odmienić nasz los, jak strumienie na Południu”.
W rzeczywistości, rozważcie, jak wiele słów z dzisiejszego Psalmu można łatwo skojarzyć z Piękną Panią i jej przesłaniem: łzy, ziarno, siew, żniwo, itd.
To samo można powiedzieć o pierwszym czytaniu. Maryja ukazuje się zarówno w postawie żałoby, jak i w blasku chwały. Stoi na wyżynach, patrząc na swoje dzieci - dwoje niewinnych, z którymi Ona rozmawia, jak również na swój zbłąkany lud, który pragnie zgromadzić „w blasku chwały Bożej, w Jego miłosierdziu i sprawiedliwości”. Na swój sposób jako misjonarze pojednania, musimy również stanąć na wyżynach. Jak powiedział Jezus w Kazaniu na Górze: „Wy jesteście światłością świata. Miasto wzniesione na górze nie może się ukryć… tak też i wasze światło musi świecić przed innymi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (por. Mt 5,14.16).
Obyśmy wszyscy byli odziani w sprawiedliwość i miłosierdzie, nosząc na głowie „koronę chwały Przedwiecznego”. W ten sposób możemy mieć nadzieję, że przyciągniemy innych do Chrystusa i według słów św. Pawła pomożemy im „poznać co jest wolą Bożą”.
Wayne Vanasse, Ks. René Butler MS
Naucz mnie Twoich ścieżek
(Pierwsza Niedziela Adwentu: Jr 33,14-16; 1 Tes 3,12-4,2; Łk 21,25-28.34-36)
Dzisiaj rozpoczynamy cykl C trzyletniego kalendarza liturgicznego Kościoła. Przechodziliśmy już tą drogą wcześniej i wiele z tego będzie znajome. Jest to jednak nowy rok, nowa duchowa podróż, ponieważ my się zmieniliśmy, podobnie jak świat wokół nas.
Każda podróż ma swój punkt wyjścia i swój cel. Niech więc naszym będą słowa z dzisiejszego Psalmu: „Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami. Prowadź mnie w prawdzie według swych pouczeń”. Nie chcemy zgubić naszej drogi.
Po drodze będzie kilka przystanków. Pierwszy z nich będzie w Betlejem, gdzie będziemy świętować przyjście obiecanego Mesjasza.
W pierwszym czytaniu słyszymy: „Oto nadchodzą dni, kiedy wypełnię pomyślną zapowiedź, jaką obwieściłem… W owych dniach i w owym czasie wzbudzę Dawidowi potomstwo sprawiedliwe; będzie wymierzać prawo i sprawiedliwość na ziemi”. Ten, który ma przyjść, będzie nauczał słowem i przykładem.
W La Salette płacząca Matka ukazała się dwojgu dzieciom, aby przekazać im przesłanie nadziei na spełnienie obietnic. Dawała wskazówki ludowi, który nie czynił tego, co słuszne i sprawiedliwe. Byli na drodze, która nie prowadziła do Boga, ale z dala od Niego.
Maryja prosi nas, abyśmy byli wierni w modlitwie. Musimy chcieć modlić się godnie, to znaczy z serca, zawsze prosząc Boga, aby kierował nasze kroki na drogę, która prowadzi do Niego.
Drugie czytanie pochodzi z Pierwszego Listu św. Pawła do Tesaloniczan, który jest pełen pouczeń mających na celu utrzymanie młodej wspólnoty chrześcijańskiej na właściwej drodze. Tutaj, w kontekście powrotu Chrystusa, czytamy: „Pan niech pomnoży was liczebnie i niech spotęguje miłość waszą nawzajem do siebie i do wszystkich”. To przypomina nam, że jesteśmy połączeni z innymi, z którymi kroczymy tą samą drogą.
Jezus mówi nam, abyśmy byli czujni: „uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych”. Nie możemy sobie pozwolić na zejście z drogi, którą On nam wskazuje, którą nas prowadzi.
Większość czytań ewangelicznych w roku C będzie pochodziła z Ewangelii Łukasza. Pozwólmy mu być naszym przewodnikiem, prowadzącym nas ścieżką ku Bogu, który jest źródłem wszystkiego, czego potrzebujemy i na co mamy nadzieję.
Wayne Vanasse, ks. René Butler MS