Przez kilka miesięcy, jeden dzień w tygodniu byłem wolontariuszem w lokalnym schronisku dla bezdomnych mężczyzn. To pragnienie przyszło po modlitwie i refleksji, także było inspirowane przez słowa i działanie papieża Franciszka, chciałem zaangażować się w posłudze dla ludzi bezdomnych. Moja obecna praca pozwala mi na to, ponieważ zasadniczo koncentruję się na weekendowych programach dla małżeństw a w powszednie dni odprawiam Msze w okolicznych klasztorach.
Ponieważ w diecezji w której pracuję (Tucson) nie ma zorganizowanych schronisk dla bezdomnych, więc postanowiłem zostać wolontariuszem w Gospel Rescue Mission, ośrodku różnych wyznań, przeważnie protestanckich chrześcijan. Aby to było możliwe musiałem odpowiedzieć na kilka długich kwestionariuszy, pracownicy przeprowadzili ze mną szereg wywiadów, musiałem wykazać się niekaralnością, i dopiero wtedy zostałem przyjęty jako wolontariusz. Początkowo niektórzy pracownicy ośrodka byli trochę podejrzliwi co do moich motywów, czy czasem nie będę szukał byłych katolików, albo może będę chciał nawracać ludzi. Zapewniłem ich, że chciałem tylko pomóc. Tak więc przeważnie w środy, po porannej mojej Mszy, idę do schroniska.
W tej misji pracuję jako kierowca, wożąc mieszkańców schroniska na różne spotkania: z lekarzami, policją, na rozmowy kwalifikacyjne do pracy. Pracuję także w biurze przyjęć, które daje kanapki każdemu, kto tutaj przychodzi, modlę się z ludźmi, którzy proszą o modlitwę, zbieram dary dla tych ludzi i pomagam w innych pracach administracyjnych. Kiedy ich wożę, mam dużo czasu, aby z nimi rozmawiać, jak również w czasie gdy jem obiad z nimi. Daje mi to okazję wysłuchać ich obawy, historie ich życia , a także wspierać i zachęcać ich, do pracy, aby zreformować swoje życie po więzieniu lub uzależnieniu, po utracie pracy i lub braku wsparcia ze strony rodziny.
Bóg obdarza mnie błogosławieństwem w tej posłudze, i otwiera mi oczy na złożoność problemów, które bezdomni ludzie doświadczają. Także poszerza moje horyzonty, pracując ręka w rękę z innymi chrześcijanami pozwala mi wychodzić poza moje własne, bardziej komfortowe, katolickie warunki.
Paul Mandziuk M.S.