Historia do opowiedzenia

Sierpień 2021

Opowiadanie rozpala serce

Sztuka opowiadania pojawia się już u zarania ludzkości. Snucie rozmaitych historii mających wychowywać i bawić jest dawną sztuką obecną w każdej kulturze. Opowieści kształtowały wizje świata i wartości każdej cywilizacji.

Nie przypadkiem także dziś wielu najbardziej znanych mówców motywacyjnych podkreśla rolę i znaczenie umiejętności opowiadania jako istotnej części skutecznej i głęboko poruszającej komunikacji werbalnej.

Wszyscy przynajmniej raz w życiu doświadczyliśmy siły sugestii „dobrych opowieści”. „Dobre opowieści” pomagają nam zapamiętać pewne rzeczy, a kiedy angażują nas osobiście, zaczynamy się nimi dzielić. Amerykański poeta, powieściopisarz, dramaturg, eseista i wykładowca języka angielskiego w Duke University, Edward Reynold Price (1 lutego 1933 – 20 stycznia 2011), słusznie stwierdził, że „dźwięk historii jest dominującym dźwiękiem naszego życia”.

Cała Biblia przesączona jest opowiadaniami, które stanowią także podstawę Jezusowego stylu komunikacji. Zarówno gdy chodził drogami Galilei ze swymi uczniami, jak i gdy przemawiał do tłumów, głosił swoje orędzie i dzielił się nim za pomocą „sztuki opowiadania”. Nie przypadkiem Mateusz przypomina nam, że była to ulubiona technika Jezusa, gdy mówił do tłumów (zob. Mt 13,34). Wydaje się, że On rzeczywiście w doskonałym stopniu posiadł tę sztukę. Warto zauważyć, że kiedy znanego amerykańskiego pisarza Marka Twaina zapytano, kto był największym narratorem w historii, odparł, że Jezus z Nazaretu.

Jezus nie tylko znakomicie posługiwał się sztuką opowiadania, by mówić o Ojcu i Jego królestwie, ale używał też wyrazistego i prostego języka, stale kierując uwagę na rzeczy zwyczajne i codzienne, na przykład ptaki, kwiaty, zgubione monety i wiele innych zwykłych rzeczy, z którymi ludzie Jego czasów (kapłani, faryzeusze, uczeni w Prawie, rybacy, rolnicy itp.) z pewnością mogli mieć kontakt.

Swymi przenikliwymi opowieściami Jezus przykuwał uwagę słuchaczy, inspirował ich wyobraźnię i przekazywał sugestywne przesłanie, zdolne przeobrazić i przemienić całe życie. Dzięki sztuce opowiadania Jezus potrafił objawić miłosierne oblicze Ojca i poruszyć najgłębsze struny serc swoich odbiorców. Nie jest dziełem przypadku, że wielu, którzy słuchali przedstawianych przez Niego historii, decydowało się potem iść za Nim, stając się częścią Jego historii – historii o Jezusie z Nazaretu. Z pokolenia na pokolenie, podążając za przykładem Mistrza, Jego uczniowie głosili Dobrą Nowinę – opowieść o dobroci i miłosierdziu Boga, ucieleśnionych w Jezusie Chrystusie.

Ostatnie słowa Jezusa do Gerazeńczyka: „Wracaj do domu i opowiadaj wszystko, co Bóg ci uczynił” (Łk 8,39) zachęcają dawnego opętanego, aby poszedł i ogłosił w całym mieście, co Jezus dla niego zrobił. W La Salette Piękna Pani powierzyła dwojgu pastuszkom, Melanii i Maksyminowi, misję opowiedzenia o ich spotkaniu z Nią. Również ta historia, podobnie jak historia Syna, była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Obie te historie przemieniły wielką rzeszę ludzi. Także my, misjonarze saletyni, otrzymaliśmy je w darze – nie po to, by ich zazdrośnie strzec, ale by je opowiadać i sprawiać, że będą wybrzmiewać w zwyczajnym życiu braci i sióstr, których spotykamy w czasie naszej ziemskiej wędrówki ku niebieskiemu Jeruzalem. Dziś, podobnie jak wczoraj, zarówno Kościół, jak i świat potrzebują usłyszenia obu tych historii. Kościół i świat potrzebują usłyszenia ich właśnie od tych, którzy sami zostali przemienieni zarówno przez Syna, jak i przez Matkę.

Maryja opowiada o swoim Synu

Jeśli zadaniem świadków było przekazanie chwalebnego objawienia mieszkańcom okolic Corps, to znaczy, że troską Maryi, Matki Boskiego Odkupiciela, jest przypomnienie Kościołowi o jego obowiązku głoszenia Dobrej Nowiny o zbawieniu. Płacząca Pani nie jest więc zainteresowana wywyższeniem własnego imienia, choć na to zasługuje. Matka Kościoła ukazuje się, aby nam przypomnieć o podporządkowaniu się jako podstawowym warunku, by otrzymać łaski, które Jej Syn zostawił nam w spadku, przez swoje zniżenie się do stanu ludzkiego, mające swój szczyt w przelaniu krwi na krzyżu.

Objawienie Maryi w La Salette nie jest celem samym w sobie. Maryja chce we wszystkich ochrzczonych – poczynając od tych, na których spoczywa największa odpowiedzialność w Kościele – obudzić pilną potrzebę głoszenia wszystkim tajemnicy Jej umarłego i zmartwychwstałego Syna. Nie stawia siebie w centrum orędzia. Celem Jej chwalebnego zjawienia się jest, podobnie jak niegdyś podczas wesela w Kanie, domaganie się posłuszeństwa Jej Synowi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5).

W 2001 roku Jan Paweł II w swoim orędziu na Światowy Dzień Misyjny zachęcał lud Boży do wyruszenia w drogę, aby nieść Ewangelię Jezusa wszystkim narodom. Jaką więc historię mamy opowiadać? Jaśniejący krucyfiks, który Maryja ma na piersi, daje dokładną odpowiedź na to pytanie, ponieważ to on najbardziej przykuł uwagę Melanii i Maksymina z powodu światła, jakie biło od Niej. Potwierdza to misyjne zawołanie Pawła, który mówi, że „gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego” (1 Kor 1,22–23). Tę właśnie historię, to orędzie mamy opowiadać aż do ostatecznego przyjścia Chrystusa. Aby ta „wielka przygoda ewangelizacji” przyniosła oczekiwany efekt, Jan Paweł II proponuje nowe metody, nowe modele i nowe paradygmaty. W tej wspólnej wszystkim misji ważne jest to, by łaskę naszego Pana Jezusa Chrystusa czynić obecną w życiu naszych braci i sióstr.

Wspominanie uzdalnia nas do podążania w stronę jutra

Końcowe – dwukrotnie powtórzone w języku francuskim – polecenie Matki Bożej, skierowane do świadków zjawienia na La Salette, dotyczyło przekazania „tego” całemu Jej ludowi. (Dokładnie brzmiało ono: Eh bien, mes enfants, vous le ferez passer à tout mon peuple). „To”, co przez 175 lat było przekazywane, wyrażone jest w całym wydarzeniu w La Salette. Tutaj liczą się detale, takie jak: kraj, w którym miało miejsce objawienie (XIX-wieczna Francja), miejsce objawienia (wioska w Alpach), czas (ok. godz. 15 w sobotę 19 września 1846 roku) – czas po pierwszych nieszporach liturgicznego święta ku czci Matki Bożej Bolesnej[1], ubiór Pięknej Pani na wzór tego, jaki nosiły wieśniaczki z regionu La Salette, i dodatkowe elementy Jej stroju: krzyż z Jezusem[2], obcęgi i młotek[3], dwa łańcuchy[4], wielokolorowe róże, smutek, ukryta twarz, łzy, sposób, w jaki Maryja się zachowywała i przemieszczała w obecności dzieci. Ponadto orędzie i dwa języki, w których zostało przekazane, wytryśnięcie źródła i jego ciągła aktywność w miejscu, w którym pojawiła się kula światła z postacią siedzącej w jej środku Matki Bożej, oraz na koniec fakt, że oboje dzieci otrzymało sekrety, których nie zdradziły nawet sobie nawzajem.

Te wszystkie elementy są nam znane. Opowiadamy o nich przy każdej okazji. Dopóki istnieje bazylika Najświętszej Maryi Panny na górze blisko wioski La Salette we Francji oraz dopóki istnieje Zgromadzenie Misjonarzy Matki Bożej z La Salette, dopóty będzie obowiązywać ciągłość i aktualność orędzia Pięknej Pani powierzonego Melanii i Maksyminowi. Przekazywanie opowieści o tym wydarzeniu zakłada kontynuację aż do końca czasu, jednak mogłoby się zakończyć wcześniej, gdyby ludzie się nawrócili i swoim postępowaniem uczynili niepotrzebnym wezwanie do nawrócenia i pokuty.

Prawdziwi duchowi synowie Matki Bożej na pewno uznają za większą wartość nawrócenie ludzkości na ścieżki Bożej woli niż istnienie bazyliki Matki Bożej z La Salette i Zgromadzenia Księży Misjonarzy Saletynów.

Jedna rzecz pozostaje ciągle w sferze domysłów i niepotrzebnych polemik: co stanowi treść sekretów przekazanych Melanii i Maksyminowi[5]. Powierzenie tych sekretów jest ważnym elementem wydarzenia na La Salette. Stanowią one dowód na to, że spotkanie miało charakter tajemnicy i domaga się szacunku dla niej. Nie dociekajmy ich treści, ale zawsze o ich istnieniu mówmy z pokornym uznaniem naszej niewiedzy.

Flavio Gillio MS

Eusébio Kangupe MS

Karol Porczak MS



[1] To święto wprowadzili serwici. Od roku 1667 zaczęło się rozszerzać na niektóre diecezje, a papież Pius VII (1800–1823) w roku 1814 rozszerzył je na cały Kościół, wyznaczając dzień święta na trzecią niedzielę września. Papież Pius X (1903–1914) ustalił je na 15 września i w tym dniu jest obchodzone do dzisiaj.

[2] Z tego krzyża pochodziło światło tworzące całą świetlistą postać Maryi, a sam Jezus na tym krzyżu był żywy, ale – jak to przekazały dzieci – już umierający. Nie miał więc w prawym boku rany, która była zadana włócznią po Jego śmierci.

[3] Narzędzia te były umieszczone pod ramionami krzyża, który miała na swojej piersi Maryja. Nasz krzyż misyjny ma narzędzia umieszczone na ramionach krzyża.

[4] Gruby łańcuch z dużymi ogniwami leżał na ramionach Pięknej Pani, a mniejszy łańcuch podtrzymywał krzyż na Jej piersi.

[5] Wiemy, że w komentarzach dzieci dotyczących widzenia Pięknej Pani pojawił się mały szczegół, który potwierdza, iż w momencie przekazywania sekretów przez Maryję dzieci ani nie były w ekstazie, ani nie ogłuchły. Kiedy Maksymin słuchał z uwagą Pięknej Pani, Melania Jej nie słyszała, ale nie okazywała znudzenia czy zniecierpliwienia. Czekała, nie słysząc żadnego głosu. Potem role się odwróciły. Kiedy Melania słuchała Pięknej Pani, powierzającej jej sekrety, Maksymin też nie słyszał głosu Maryi. Nudził się i zaczął trącać kijem kamyki w kierunku Matki Bożej. Gdyby był głuchy, to od razu by zauważył brak grzechotu kamyków. Usprawiedliwiał się potem przed Melanią, która go za to upomniała, że żaden z kamyków nie dotknął Pięknej Pani. Wygląda na to, że Melania, a także Maksymin, słuchając Maryi, cały czas zdawali sobie sprawę z tego, co się wokół nich dzieje, więc nie wpadli w ekstazę.

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany wtorek, 13 lipiec 2021 16:29

Powiem wam to inaczej

Lipiec 2021

Głosić Chrystusa w wolności i pośród różnorodności

Jeśli jest jakiś tekst, który w pełni wyraża ducha misyjnego z punktu widzenia Nowego Testamentu, to jest nim rozdział dziewiąty Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian, gdzie w wersetach 19–23 apostoł pisze: „Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Stałem się jak Żyd – dla Żydów, aby pozyskać Żydów. Dla tych, co podlegają Prawu, byłem jak ten, który jest pod Prawem – choć w rzeczywistości nie byłem pod Prawem – by pozyskać tych, co pozostawali pod Prawem. Dla zwolnionych od Prawa byłem jako nie podlegający Prawu – nie będąc zresztą wolnym od prawa Bożego, lecz podlegając prawu Chrystusowemu – by pozyskać tych, którzy nie są pod Prawem. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby uratować choć niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział”.

Swemu dziełu ewangelizacji Paweł nadaje tutaj wyraźnie katolicki (uniwersalny) charakter. W wersetach tych odsłania także trzy ważne elementy, na których opiera się jego bardzo uniwersalistyczne podejście do własnej posługi. Po pierwsze: Pawłowe dzieło ewangelizacji jest powszechne, ponieważ ewangelizator jest wolny, jak to zostało potwierdzone w pierwszej części wersetu 19: „Tak więc nie zależąc od nikogo […]”. Po drugie: Pawłowe dzieło ewangelizacji nie ma granic, gdyż ewangelizator znajduje swoją motywację w Ewangelii: „Wszystko czynię dla Ewangelii […]” (w. 23). Po trzecie: Pawłowe dzieło ewangelizacji jest uniwersalne, ponieważ ewangelizator ma tylko jeden cel, to znaczy: „uratować choć niektórych” (w. 22). Te trzy elementy wyjaśniają zarówno powód, dla którego apostoł był w stanie stać się „wszystkim dla wszystkich”, jak i sposób, w jaki to uczynił. Stąd na przykład w czasie swego pobytu w Atenach Paweł rozprawia w synagodze „z Żydami i z «bojącymi się Boga» i codziennie na agorze z tymi, których tam spotykał” (Dz 17,17), jak również na Areopagu (Dz 17,22). Tych kilka tekstów wystarczy, by pokazać wielkiej miary katolickie podejście pastoralne, które było inspiracją i wyznaczało kierunek Pawłowej posługi i jego dzieła ewangelizacji. Wydaje się, że dla apostoła nie było odpowiednich i nieodpowiednich sytuacji czy osób do głoszenia Dobrej Nowiny. Każda sytuacja i każda kategoria osób były właściwą sytuacją i właściwymi osobami, by móc głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa.

Niezależnie od tego, co moglibyśmy myśleć, Paweł nie był pierwszym, który korzystał z tego sposobu szerzenia Dobrej Nowiny. Przed nim już Jezus z Nazaretu czynił to samo. Ten, który był „apostołem” Ojca, z taką samą postawą podchodził do swojej misji. W czasie swej publicznej działalności Jezus, „płonąc gorliwością” o sprawy królestwa Bożego, sprawy Ojca, głosił Dobrą Nowinę zarówno mężczyznom, jak i kobietom, zarówno faryzeuszom, jak i saduceuszom, zarówno bogatym, jak i biednym oraz odsuniętym na margines w tamtym czasie, zarówno pobożnym Żydom, jak i Samarytanom oraz poganom. Działalność Jezusa nie znała żadnych ograniczeń religijnych i kulturowych, żadnych granic etnicznych bądź społecznych. Jego pełne żaru zaangażowanie w misję powierzoną Mu przez Ojca uczyniło Go całkowicie wolnym głosicielem, mistrzem i odkupicielem.

Warto zauważyć, że tego samego ducha możemy odkryć w objawieniu naszej Pani w La Salette. Sugeruje to na przykład strój, jaki Maryja miała na sobie, kiedy ukazała się dwojgu pastuszkom, Melanii i Maksyminowi. Dzieci wspominają, że Maryja w La Salette była ubrana tak, jak ubierały się w tamtym czasie zwyczajne kobiety w okolicach wioski La Salette. To samo można powiedzieć o przejściu Maryi z języka francuskiego na lokalny dialekt, którym mówili zwykli ludzie na tym obszarze geograficznym w owym czasie.

Jezus z Nazaretu, św. Paweł i Piękna Pani z La Salette – oto trzy pobudzające przykłady, które nas zachęcają i inspirują do wprowadzania w życie w naszej posłudze, niezależnie od naszych preferencji lub ideologii, tej katolickości misji, którą Syn powierzył przez swoją Matkę każdemu z nas.

Język miłości

Jezus przyjął naszą ludzką kondycję z miłości, choć ceną za ten wspaniały akt okazało się dla Niego ogromne cierpienie, tak iż wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”.

Słowa: „Powiem wam to inaczej” wyraźnie nawiązują do ewangelizacji jako pierwotnej misji Kościoła, ponieważ jest ona kontynuacją zbawczego dzieła Chrystusa. Orędzie chrześcijańskie wpisało się w język wszystkich ludów, tak że nawet wyparło kultury! Można by powiedzieć, że wszystkie kultury dały się oświecić przez autorytet Chrystusa. Poza imieniem Jezusa bowiem „nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, przez które mogliby być zbawieni” (por. Dz 4,12).

Pontyfikat Jana XXIII rozpoczął drogę przystosowania (aggiornamento) Kościoła do nowych czasów, równolegle z ruchem odnowy liturgicznej, teologicznej, biblijnej, duszpasterskiej i społecznej, w poszukiwaniu nowych sposobów, zgodnej z wielkim pragnieniem Matki Bożej, aby orędzie Jej Syna stawało się coraz bardziej znane.

Święty Jan Paweł II w swojej encyklice Redemptoris missio po raz kolejny w swoim nauczaniu użył wyrażenia „nowa ewangelizacja”. Powstało ono nie dlatego, że została utworzona nowa dykasteria w Stolicy Apostolskiej, ale raczej stanowiło dla Kościoła rodzaj prowokacji, aby uznał on pilną potrzebę i konieczność ewangelizacji jako swojej misji, która wprawdzie trwa od dwóch tysięcy lat, ale wymaga znalezienia nowego języka, nowych stylów życia, opartych nie tylko na głębokiej świadomości własnej tożsamości, ale i na szacunku wobec innych. Dlatego ten święty naszych czasów chciał nas pobudzić do stosowania nowego języka w głoszeniu tej samej wiary. My zaś wiemy, że Maryja również nie chce zmieniać kierunku Kościoła swego Syna, ale pragnie nam przypomnieć o spoczywającym na nas od zawsze obowiązku podporządkowania się Bogu. „Powiem wam to inaczej” jest niczym innym, jak tylko jasnym wyrażeniem stałej i wiecznej prawdy, czyli tajemnicy Jezusa Umarłego i Zmartwychwstałego, przyczyny naszego zbawienia. „Powiem wam to inaczej” jest – jak stwierdza kardynał Tagle – zachętą do podjęcia aktualnego wyzwania, by rozeznać, w jaki sposób w zmieniającym się świecie prezentować Ewangelię, która jest zawsze ta sama.

W przepowiadaniu Dobrej Nowiny o zbawieniu potrzeba języka, który nie ma granic, języka miłości, jaki Jezus zostawił nam w testamencie w jednym z ostatnich momentów swego życia na tym świecie: „abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). W dzisiejszych czasach orędzie ewangeliczne trzeba przekazywać językiem najlepiej zrozumiałym przez współczesną ludzkość, to znaczy językiem miłości, takim jak matczyna miłość Maryi stojącej we łzach pod krzyżem i w La Salette, nie zaś językiem wielkich objaśnień teologicznych.

Z miłości Jezus przyszedł na świat; z miłości Maryja pozostaje naszą troskliwą matką; z miłości my, misjonarze saletyni, podejmujemy wyzwanie misji ewangelizacyjnej Kościoła.

La Salette – komunikacja oparta na wrażliwości, wykraczająca poza język i kulturę

Historia nadała naszemu zgromadzeniu charakter apostolski. Sto siedemdziesiąt pięć lat po objawieniu na La Salette wiemy, że naszym zadaniem jest misja ewangelizowania świata w duchu orędzia przekazanego nam przez Piękną Panią. Wiąże się z tym konieczność otwarcia na inne języki i kultury, w których nam przychodzi pracować. Jest to odpowiedzialność całego zgromadzenia, a nie tylko poszczególnych prowincji zakotwiczonych w jednej kulturze i języku.

Zastanawiające jest to, że w trakcie rozmowy z Melanią i Maksyminem Maryja używa dwóch języków. Francuski jest językiem tego państwa, któremu tradycja nadała przydomek Pierwszej Córki Kościoła. W tym języku Maryja przekazała swoje najpilniejsze zalecenia dotyczące Eucharystii i szacunku dla Jej Syna. Kiedy mówi o prozaicznych problemach regionu La Salette, przechodzi na dialekt, który rozumieją także dzieci. To zakłopotanie Melanii skłania Maryję do zrewidowania języka przekazu i przejścia na bardziej zrozumiały: w ten sposób zyskuje nie tylko pośredników w rozgłaszaniu orędzia, ale także rozumiejących Ją słuchaczy.

Trzeba pamiętać, że bardzo często, w niektórych sytuacjach należy „zacząć mówić inaczej”. Na tym polega pojednanie: inicjatywa jest po stronie tego, który wie, że ktoś ma coś przeciwko niemu. To ja mam zacząć mówić inaczej, nawet wtedy, gdy ktoś mnie widzi w złym świetle. Potrzebę zmiany postawy, sposobu komunikacji wyraża sam Jezus: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj” (Mt 5,23–24). Nic tak nie pomaga w pojednaniu z bliźnim jak zmiana tonu, sposobu, a przede wszystkim strategii komunikacji – z tej zmierzającej do oskarżenia i osądzenia na tę, która ma na celu prośbę o przebaczenie i pojednanie. To jest już inny język: język miłości i miłosierdzia. Takim językiem przemawia do nas Bóg. Dla nas jest to trudne zadanie, ale jesteśmy przecież nieustannie wspierani miłością i łaską Jezusa, a więc jest ono możliwe do realizacji.

Mamy przyjąć postawę apostołów Pawła i Barnaby, o których Dzieje Apostolskie opowiadają, że w Listrze, Ikonium i Antiochii (obecnie w centralnej Turcji) „umacniali dusze uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze, «bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego»” (Dz 14,22). Ciekawostką tego regionu jest to, że jego mieszkańcy mówili własnym dialektem – likaońskim (por. Dz 14,11).

I tak Maryja – po przekazaniu osobistych wiadomości dzieciom w narzeczu – powraca do języka francuskiego i mówi: „Ogłoście to całemu memu ludowi” i wypowiada to dwukrotnie. To polecenie dotyczy także i tych zdań: „Wy nie rozumiecie po francusku. Zaraz wam to powiem inaczej”. Trzeba nam przekazywać całą treść orędzia – wszystkie zawarte w nim elementy. To nie mimowolne wtrącenie Maryi. Zdanie: „Powiem wam to inaczej” to przykład mówienia językiem nie pochodzącym z doświadczenia tego świata, ale z doświadczenia nieba, które jest naszą prawdziwą ojczyzną. Tam obowiązuje bliskość serca i wrażliwość umysłu na kwestie miłości i pojednania, a takiego języka oczekują ludzie wszystkich czasów i kultur, bo są od zawsze spragnieni miłości i dotknięci głębokim kryzysem wiary i tożsamości.

Flavio Gillio MS

Eusébio Kangupe MS

Karol Porczak MS

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany poniedziałek, 12 lipiec 2021 09:41

Synodalność: droga życia i misji Kościoła

Czerwiec 2021

Iść za Chrystusem, aby stać się apostołem

Słowo „synod” pochodzi od greckiego wyrażenia złożonego z syn, które znaczy ‘razem’, i hodos, czyli ‘droga, ulica, ścieżka’, zatem oznacza wędrowanie razem, chodzenie razem.

Kiedy patrzymy na to, jak przebiega i jak się rozwija działalność Jezusa, widzimy, że ten wymiar synodalności jest wyraźnie obecny. I to nie tylko dlatego, że charyzmat Jezusa, ucieleśniany w tym, czego uczył i co robił, przyciągał do Niego wiele osób, ale również dlatego, że sam Jezus nie przeżywał swego powołania i swej misji sam.

W czasie swojej publicznej działalności Jezus nie zajmował się wyłącznie wypełnianiem misji, jaką Ojciec Mu powierzył. Widzimy Go również zaangażowanego w formowanie wspólnoty uczniów, która później miała kontynuować tę misję, gdy On wstąpi do Ojca.

Znaczenie tego wymiaru Jego działalności jest poświadczone powołaniem zaraz na początku pierwszych uczniów (zob. np. Mt 4,18–22, Mk 3,16–19 i Łk 5,1–11). Jest to jeden z kluczowych momentów Jego aktywności.

Ponadto Ewangelia wg św. Marka ukazuje nam potrójny cel Jezusowej decyzji o wyborze niektórych, aby szli za Nim w sposób stały. W rozdziale trzecim, w wersetach 14 i 15, Marek pisze: „I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy”.

Warto tutaj zwrócić uwagę na proces wzrastania i przemiany, jakiego doświadczyli pierwsi uczniowie Jezusa, idąc zeswoim Mistrzem z Nazaretu i idąc za Nim. To wzrastanie jest wyraźnie widoczne w sposobie, w jaki ewangelie mówią o tych, których my zwykliśmy określać mianem dwunastu apostołów. Na początku są oni identyfikowani zwyczajnie po imieniu oraz według swych zawodów albo związków rodzinnych (Mt 4,18.21; Mk 3,16–19). W pewnym momencie, kiedy już spędzili wystarczająco dużo czasu z Jezusem, zaczynają być określani jako uczniowie. Wreszcie w chwili „wielkiego rozesłania” są nazwani także apostołami.

Oprócz przepowiadania Dobrej Nowiny o królestwie Bożym Jezus zajmował się także formowaniem tych, którzy potem mieli kontynuować Jego dzieło ewangelizacji. Z tego, co możemy wywnioskować z Ewangelii, Jezus nie uważał misji powierzonej Mu przez Ojca za jakiś osobisty skarb albo przywilej. Przeciwnie, On dzielił się swoją wizją i doświadczeniem Ojca z tymi, którzy mieli być odpowiedzialni za życie wczesnego Kościoła. Sposób, w jaki prowadził działalność, zapoczątkował swoisty efekt domina: zwykli ludzie są wzywani, aby iść za Nim, i stają się uczniami, a w końcu to bycie uczniami pod opieką Jezusa przemienia ich w apostołów, którzy będą z kolei powoływać nowych uczniów.

Ta dynamika jest również mocno potwierdzona w Dziejach Apostolskich oraz w kilku listach św. Pawła. Tę synodalność pierwotnego Kościoła mogą jasno zobrazować dwa wydarzenia: pierwsze jest opisane w Dz 6,1–7, drugie – w Dz 15. Według Dz 6 dwunastu apostołów – aby wyjść naprzeciw konkretnej potrzebie objęcia opieką wdów zaniedbywanych przy rozdzielaniu żywności – gromadzi wszystkich uczniów z zamiarem wyboru siedmiu mężów, znanych z tego, że są pełni Ducha Świętego i mądrości. Biblia mówi, że ta propozycja spodobała się „wszystkim zebranym”. Drugim tekstem ilustrującym synodalność pierwotnego Kościoła jest fragment z Dz 15, znany również jako Sobór jerozolimski. Informuje nas, że w celu rozwiązania kwestii obrzezania pogan, Paweł i Barnaba zostają wysłani do Jerozolimy, aby spotkać się z apostołami i starszymi (Dz 15,2).

Tę dynamikę odzwierciedla także fakt, że w La Salette Maryja powierza Melanii i Maksyminowi misję ogłoszenia orędzia całemu ludowi na krótko przed swym zniknięciem. U stóp Pięknej Pani Melania i Maksymin stają się Jej uczniami. Kiedy Ona znika, zaczynają być „misjonarzami-uczniami”. Maryja włącza ich w misję swego Syna i pozwala im w niej uczestniczyć. Tak zaczyna się nowy efekt domina, który w końcu doprowadzi do narodzin i rozwoju misjonarzy saletynów. I my jesteśmy częścią tego efektu domina!

Modlitwa umożliwia wspólne wędrowanie

„Oto Matka twoja” (J 19,27) – takie było ostatnie pragnienie Jezusa, kiedy wisiał na drzewie krzyża. W tych słowach Jezus daje do zrozumienia, że Jego Matka powinna być brana pod uwagę we wspólnocie zgromadzonej w Jego imię, czyli w Kościele. Od samych początków Kościoła Maryja była obecna w roli pierwszej uczennicy, która zarezerwowała sobie misję otwierania skarbca swego Serca, aby dzielić najgłębsze zamiary swego Syna.

Uczniowie wraz z Maryją „mieli jedno serce i jednego ducha” (Dz 2,42) i wspólnie przemierzyli drogę Jezusa – Tego, który jest jedyną drogą prowadzącą do Ojca. W życiu i w misji synodalność rzeczywiście polega na obraniu sobie Jezusa jako drogi, aby iść po tej drodze razem i razem odczuwać skutki działania Kościoła w świecie.

Kiedy Piękna Pani w swym orędziu pyta świadków zjawienia, czy dobrze się modlą, pytanie to jest skierowane do nas wszystkich, żyjących w „tu i teraz” historii, ponieważ nasza tożsamość chrześcijańska wyrasta z pnia, którym jest Chrystus, Boski Mistrz. To On nam zostawił tę praktykę jako szczególne miejsce i moment swojej obecności. Kościół w ciągu dwóch tysięcy lat zawsze uważał modlitwę za wielki skarbiec łask, spotkanie stworzenia ze Stwórcą, nacechowane bliską zażyłością. Dlatego orędzie z La Salette jest nie tyle zwykłym apelem, ile raczej szkołą otwartą dla nas, abyśmy przyjrzeli się na nowo naszym obowiązkom i powinnościom jako umiłowanych dzieci Boga.

W La Salette Maryja nie przynosi w treści orędzia żadnych nowości. Przez Matkę Bożą dawna prawda staje się nowa, a w kontekście objawienia jest obecne wezwanie do słuchania przesłania Jej Syna, czyli stanowcze wezwanie, które prowadzi do zmiany życia. Można więc powiedzieć, że mowa Pięknej Pani jest zainspirowana Ewangelią.

Synodalność jako droga zawsze była obecna w Kościele, od kiedy pierwsza wspólnota otrzymała od Chrystusa Zmartwychwstałego misję głoszenia Dobrej Nowiny aż po krańce ziemi. W centrum jej przepowiadania zawsze była i będzie kérygma, czyli orędzie o Jezusie, który umarł i zmartwychwstał za życie świata. Paweł, nie zostawiając miejsca na żadne złudzenia, mocno wskazuje na obowiązek głoszenia Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego.

Rzeczywiście, nie da się zrozumieć Kościoła bez centralnego miejsca krzyża. Od pionierów ewangelizacji uczymy się, że krzyż jest uwielbieniem Boga i Syna Bożego; jest zwycięstwem nad Szatanem i wszystkimi potęgami świata; jest dowodem mocy Boga pośród słabości; wprowadza pokój między Nim a ludźmi oraz nową jedność między narodami.

Fakt, że świetlistość krzyża zawieszonego na piersiach Maryi mocno przykuła uwagę Melanii i Maksymina, wskazuje, iż wierność Chrystusowi Ukrzyżowanemu powinna być dla nas zadaniem każdego dnia.

Z krzyżem ściśle wiąże się centrum całego życia chrześcijańskiego – Eucharystia. Karmi ona drogę synodalną Kościoła. Bez niej będziemy niczym w tym niepewnym świecie.

Na drodze misyjnej przemożne jest działanie Ducha, ponieważ to On podtrzymuje synodalność Kościoła i objawia pośród wiernych – jak słusznie podkreśla Lumen gentium – dar równej godności ochrzczonych, czyli powszechne powołanie do świętości; uczestnictwo wszystkich wiernych w urzędzie kapłańskim, prorockim i królewskim Jezusa Chrystusa; bogactwo darów hierarchicznych i charyzmatycznych; życie i misję każdego Kościoła lokalnego.

Jako rodzina saletyńska, idąc śladami pierwszych misjonarzy La Salette, odczuwamy synodalność w takiej mierze, w jakiej wspólnie przyjmujemy charyzmat pojednania.

Maryja drogą spotkania, słuchania i modlitwy

W Wieczerniku zgromadzeni byli apostołowie, Maryja i uczniowie, którzy razem trwali na modlitwie. Zapewne w ich słowach i myślach dominowały niezwykłe wydarzenia ostatnich dni związane z Jezusem. Jego życie, męka, ukrzyżowanie i śmierć budziły smutek i poruszenie. Ale Jego ukazywanie się po swojej śmierci jako zmartwychwstałego Pana niosło nadzieję i pocieszenie. Kiedy zstąpił na nich Duch Święty, ich tożsamość została zmieniona: stali się Kościołem, któremu Chrystus powierzył ewangelizację całego świata. Matka Pana była wtedy z nimi w Jerozolimie, potem pozostała związana z Kościołem m.in. w Efezie aż do swojego wniebowzięcia, a po wniebowzięciu jest blisko Syna i wstawia się za nami z nieba.

W La Salette pokazuje swoją troskę o Kościół i wykorzystując godność Królowej Nieba, oręduje za pośrednictwem dzieci za wartościami, które ten Kościół stanowią.

Przede wszystkim podkreśla rolę Eucharystii, która przez większość ludzi jest zaniedbywana i niedoceniana jako bezpośrednie spotkanie z Bogiem. Uczestniczą w niej tylko starsze kobiety, a mężczyźni pracują w niedzielę, zupełnie nie wyróżniając tego dnia pośród innych dni tygodnia. Nie będzie do końca świata lepszej możliwości spotkania z Panem niż przyjmowanie Jego Ciała i Krwi wśród modlitw i dziękczynienia. Nasze postępowanie pokazuje, że szukamy czegoś innego i nie spodziewamy się niczego od Boga, tak bardzo zanurzeni jesteśmy w problemach tego świata.

Dalej Maryja pyta świadków zjawienia o to, jak się modlą. Ich uczciwa odpowiedź, że nie bardzo im to wychodzi, skłania Maryję do podkreślenia, że modlitwa jest koniecznie potrzebna, szczególnie rano i wieczorem. Rano modlitwa wyraża nadzieję na realizację po Bożemu nowego dnia. Wieczór jest okazją do modlitewnego spojrzenia na miniony dzień w świetle przykazań. Maryja, znając nas, wymaga przynajmniej Ojcze nasz i Zdrowaś, Maryjo. Jednej modlitwy nauczył nas sam Jezus na prośbę swoich uczniów, druga przypomina zawiadomienie Maryi przez archanioła Gabriela o Jej wybraniu do roli Matki Bożego Syna. Stanowią one dla każdego człowieka absolutne minimum wymagań w zakresie znajomości wzorców modlitwy.

Kolejną rzeczą przypomnianą przez Piękną Panią są wydarzenia z życia codziennego, które świadczą o nierozerwalnym związku między naszym postępowaniem a kondycją naszego środowiska: zepsute zbiory, głód, choroby, śmierć dzieci, niedobrowolna pokuta i cierpienie. Wszystko to domaga się odniesienia do Boga, który ten świat podtrzymuje w istnieniu. My – według słów Maryi – nic sobie z tego nie robimy. Upomina nas – wyrażając przez to swoją troskę o nas – abyśmy za krzywdy i cierpienia na świecie nie winili Boga, tylko siebie. To od nas zaczęło się zepsucie świata i także od nas zależy, jak ten świat będzie wyglądał w przyszłości.

Na koniec Maryja pokazuje, jak bardzo Bóg jest świadomy tego, co nurtuje nasze myśli i serca, i przypomina osobiste wydarzenie związane z ojcem Maksymina, o którym chłopiec już zapomniał. Bóg zawsze jest dla nas obecny, nic nie umknie Jego uwadze i nikt nie jest Mu obojętny.

Te fakty świadczą o tym, że Maryja jest dobrze zorientowana w sytuacji na świecie i za pośrednictwem świadków Jej zjawienia dzieli się tą wiedzą i doświadczeniem z całym swoim ludem. Nie ukrywa nawet tego, że jest Jej smutno z naszego powodu i że Jej Syn nie chce już tego dłużej tolerować. Jezus chce działać, ale Jego działanie może być dla nas zbyt trudne do zrozumienia, dlatego Maryja nas ostrzega: nie można lekceważyć tego, co Ona mówi. Trafnie to wyraża św. Paweł: „Nie łudźcie się: Bóg nie pozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6,7–8). I w tym kontekście pandemia Covid-19 może być uznana za mniej bolesne i mniej uciążliwe narzędzie, którym Bóg chce nas zwrócić ku sobie, bo ciężkie ramię Jezusa mogłoby zastosować w stosunku do nas coś znacznie dotkliwszego.

Flavio Gillio MS

Eusébio Kangupe MS

Karol Porczak MS

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany środa, 02 czerwiec 2021 19:38
Strona 7 z 30

Kalendarz

« Marzec 2024 »
Pn Wt Śr Czw Pt Sb Nie
        1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
Początek strony