Ich historia, nasza historia

(Uroczystość Objawienia Pańskiego: Iz 60,1-6; Ef 3,2-6; Mt 2,1-12)

Historia opowiadająca o Mędrcach jest jedną z najbardziej znanych narracji ewangelicznych. Nigdy nie przestaje nas oczarowywać, ale także skłania do osobistej refleksji.

Patrząc na swoją przeszłość, czy pamiętasz, kto lub co było twoją gwiazdą betlejemską, prowadzącą Cię do Jezusa? Wielu znanych chrześcijan opisało okoliczności swojego nawrócenia. Wszyscy oni mówią o kluczowym doświadczeniu lub znaczącym spotkaniu. Przyłączcie się do tej rozmowy. Zadaj sobie pytanie: Kto, co, kiedy, gdzie, jak?

Kiedy Mędrcy przybyli do Jerozolimy, stracili z oczu gwiazdę i musieli polegać na wskazówkach uczonych w Piśmie. Potem „gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, postępowała przed nimi… Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali”. Spróbuj ponownie doświadczyć własnej radości w odnalezieniu swojej wiary w Jezusa Chrystusa.

Nasza radość byłaby jeszcze większa, gdyby wszyscy wokół nas nią się dzielili. Trudno nam zrozumieć, dlaczego niektórzy z naszych bliskich nigdy nie doświadczyli głębokiej wiary. W kontekście zjawienia w La Salette, możemy odkryć nasze największe wyzwanie, jakim jest „przekazanie wiadomości”, przekazanie wiary.

Mędrcy, padając u stóp dziecka złożyli mu hołd. W naszym przypadku może to oznaczać początkowe poczucie winy za popełnione grzechy, wdzięczność za zignorowane natchnienia lub zastanawianie się: „dlaczego ja”?

Wtedy „otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę”. Jakie skarby przyniosłeś, jakie dary Mu zaoferowałeś?

Odpowiadając na to pytanie, weź pod uwagę modlitwę z ofiarowania podczas mszy św.: „Błogosławiony jesteś, Panie Boże Wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, Tobie go przynosimy…”.

Paweł pisze do Efezjan o „udzieleniu przez Boga łaski danej dla was”. Jesteśmy szafarzami, a nie właścicielami naszych darów; zostały nam one powierzone do tego, aby nimi służyć.

Pan pomoże nam rozeznać, które z naszych darów najlepiej spełnią Jego wolę. Czy można myśleć, że nasz charyzmat saletyński nie jest jednym z nich?

On również da nam pragnienie, być może nawet potrzebę, aby służyć swojemu ludowi poprzez czyny i modlitwę.

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany sobota, 26 grudzień 2020 17:20

Dokąd nas wiara prowadzi

(Święto Świętej Rodziny: Rdz 15,1-6; 21,1-3; Hbr 11, 8. 11-12. 17-19; Łk 2,22-40)

W jedenastym rozdziale Listu do Hebrajczyków słowo wiara jest przywołane 24 razy, prawie zawsze w sformułowaniu „przez wiarę”. Dzisiejsze czytania podkreślają wiarę Abrahama i Sary oraz Bożą obietnicę dotyczącą rodziny i potomków, którzy będą tak liczni jak gwiazdy.

Pierwsze czytanie mówi: „Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę”. Bóg przypisał pewną moc wierze Abrama, a to posłużyło za podstawę przymierza, które nastąpiło później.

Ta moc działa w dwóch kierunkach. Bóg przyjmuje naszą wiarę i odpowiada na nasze modlitwy, co widzimy we wspaniałych przykładach Symeona i Anny z dzisiejszej Ewangelii. Jednocześnie widzimy przemianę w ich życiu dokonaną przez wiarę: Anna „Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą”, podczas gdy Symeon oczekiwał dnia, w którym obietnica Pańska wobec niego zostanie wypełniona.

Wspólna wiara działa w ten sam sposób w grupach, rodzinach, wspólnotach i w Kościele. Gdy ktoś traci wiarę, wówczas cała wspólnota doznaje uszczerbku. Piękna Pani obserwowała to ze swojego miejsca w niebie i „postanowiła interweniować”. Jej słowa są bardzo podobne do tych, które Bóg powiedział do Abrama w Księdze Rodzaju: „Nie obawiaj się, bo Ja jestem twoim obrońcą; nagroda twoja będzie sowita”.

Odkryta na nowo wiara ma przynajmniej taki sam wpływ jak wiara, która nigdy nie została utracona. Ojciec Maksymina jest dobrym przykładem. Kiedy już uwierzył w objawienie, odzyskał wiarę chrześcijańską i powrócił do Sakramentów, które kiedyś porzucił, to postępował z większą niż kiedykolwiek gorliwością.

Nie powinno być dla nas zaskoczeniem, gdybyśmy się dowiedzieli, że wielu spośród świeckich żyjących duchowością La Salette, doświadczyło takiego właśnie nawrócenia. Ale dlaczego ograniczać to wyłącznie do świeckich? Bez wątpienia możemy włączyć to Siostry i Misjonarzy z La Salette.

Wiara stawia przed nami wymagania, a czasami może być uciążliwa, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę nasze własne słabości i wątpliwości. Ale tak jak Abraham i Sara, Symeon, Anna, nie wspominając już o Maryi i Józefie, możemy iść tam, dokąd wiara nas zaprowadzi.

Módlmy się, aby historia waszego i naszego życia przeplatała się często ze słowami: „przez wiarę”.

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany piątek, 25 grudzień 2020 11:15

Maryja i znaki czasu

Grudzień 2020

Maryja uczy interpretować bieg historii…

Tytuł tej części pozwala nam zasmakować dwojakiej rzeczywistości:

1. głębokiej ciągłości między prorokami biblijnymi a Piękną Panią z La Salette oraz

2. silnego podłoża biblijnego, właściwego dla autentycznej duchowości saletyńskiej.

Nie przypadkiem nieżyjący już kardynał Mediolanu Carlo Maria Martini SJ zwykł mawiać, że wśród najbardziej znanych objawień Maryjnych to z La Salette w najwyższym stopniu ujawnia typowo biblijne rysy.

Aby podkreślić tę ciągłość, chciałbym spojrzeć na objawienie La Salette przez pryzmat wzorca „prorockiego”, opracowanego przez żydowskiego filozofa i teologa Abrahama Joshuę Heschela. Kiedy interpretujemy objawienie Pięknej Pani w świetle jego dzieła zatytułowanego Przesłanie proroków, możemy wyróżnić następujące punkty:

Pierwszy: podobnie jak biblijni prorocy Piękna Pani wzywa do nawrócenia. Słowa Maryi rozpoczynające orędzie, a także Jej napomnienia wprowadzone sformułowaniami: „Jeśli lud nie zechce się poddać” i „Jeśli ten lud się nawróci” brzmią dla nas jak zaproszenie do powrotu do Pana. Nawrócenie w Biblii oznacza nie tylko zaprzestanie czynienia zła, by opowiedzieć się za dobrem, lecz także pełniejsze zwrócenie się ku Panu. W takim ujęciu jest ono nie tyle pojedynczym aktem, ile raczej stopniowym procesem przemiany, który zmierza do upodobnienia nas do Syna, abyśmy żyli tak jak On i abyśmy Jego wybory uczynili naszymi.

Drugi: zawarte w orędziu liczne odniesienia do konkretnej sytuacji historycznej podkreślają prorocką obecność Maryi w La Salette. Podobnie jak prorocy biblijni, Piękna Pani ucieleśnia duchowość głęboko zakorzenioną w historii, ale ze wzrokiem zwróconym ku niebu. Słowa Pięknej Pani, umieszczone w określonym kontekście historycznym, podobnie jak słowa proroków biblijnych są żarliwym apelem, który ma na celu przemianę życia jego adresatów i historii od wewnątrz. Przemiana ta okazuje się możliwa dzięki „właściwym” relacjom między nami a Panem, między nami a stworzeniem oraz między nami nawzajem. W La Salette Maryja przypomina nam, że związek między ludzką odpowiedzialnością, sprawiedliwością i historią jest tak głęboki, iż decyduje o powodzeniu bądź niepowodzeniu zarówno w wymiarze społecznym, jak i indywidualnym.

Trzeci: podobnie jak prorocy biblijni Maryja w La Salette uczy nas interpretować bieg historii oczyma wiary; uczy nas intus-legere[„czytać głębiej”] głos Boga w historii; uczy nas rozeznawać, co prowadzi do Pana, a co nas od Niego oddala.

Czwarty: podobnie jak prorocy biblijni Maryja w La Salette staje się rzecznikiem Boga, który – jak zwykł twierdzić A.J. Heschel – szuka człowieka, każdego z nas. Piękna Pani budzi w nas na nowo świadomość, że Bóg jest Bogiem pielgrzymującym, dokonującym „boskiego exodusu”, ponieważ szuka swoich dzieci.

Piąty: podobnie jak prorocy biblijni Maryja w La Salette ukazuje się nie po to, by zakomunikować nam jakieś abstrakcyjne prawdy lub przekazać nam religijne zasady, które mamy drobiazgowo przestrzegać, lecz raczej pragnie swoimi łzami przypomnieć, iż Bóg biblijny jest Bogiem „patetycznym”, czyli bogatym w pathos w pierwotnym znaczeniu tego greckiego terminu, który oznacza emocję, uczucie, namiętność, cierpienie. Bóg cierpi za nas. Syn cierpiał za nas. Także Piękna Pani cierpi za swoje dzieci. Również to jest cechą charakterystyczną proroków biblijnych. Całe proroctwo biblijne jest bowiem ciągłym wołaniem, że Bóg nie jest obojętny wobec zła.

Słowa Maryi w La Salette podobnie jak słowa proroków dawnego Izraela nie przepowiadają przyszłości. Raczej ukazują, jak Bóg działa w naszej historii oraz jaka jest nasza rola i nasza odpowiedzialność w tym bosko-ludzkim współdziałaniu.

Całe stworzenie woła o pojednanie…

„Jeżeli zbiory się psują, to tylko z waszej winy”

Syn Boży przyszedł na świat, aby odnowić obraz i podobieństwo człowieka do Boga. Przecież właśnie ludziom Stwórca powierzył panowanie nad światem, a mówiąc ściślej: „kierowanie ziemią”. Jednak człowiek często wychodzi poza zadanie, które otrzymał od swego Stwórcy. A kiedy przekracza granice, ściąga nieszczęścia na siebie i na cały świat.

Orędzie naszej Pani z La Salette wyraźnie pokazuje rozbieżność między naturą a człowiekiem, ilekroć nie pracuje on w harmonii z Bogiem. Ponieważ człowiek chce być samowystarczalny, to psucie się zbiorów odbiera jako karę Bożą. Wiemy, że humanizm bez Boga prowadzi do niezliczonych nieszczęść.

Piętnowanie nagannego stanu moralnego świata, wyrażającego się w obojętności religijnej, Jan Paweł II uznał za „serce proroctw Maryi” zawartych w orędziu z La Salette. Sytuacja uległa pogorszeniu do tego stopnia, że Matka Boża obawiała się, iż przestanie powstrzymywać ramię swego Syna. O objawieniu w La Salette i jego znakach prorockich Jan Paweł II mówi: „Maryja, Matka pełna miłości, pokazała w tym miejscu swój smutek w obliczu moralnego zła ludzkości. Poprzez swoje łzy pomaga nam Ona lepiej zrozumieć bolesny ciężar grzechu, odrzucenia Boga, ale także płomienną wierność, jaką Jej Syn zachowuje względem Jej dzieci, On, Odkupiciel, którego miłość jest zraniona przez zapomnienie i odmowę”.

Orędzie z La Salette jest aktualne w tym świecie, który wydaje się coraz częściej powtarzać błędy, jakie Maryja przyszła poprawić za pomocą słów przekazanych Maksyminowi i Melanii. Poddanie się Chrystusowi, pokuta i życie wypełnione modlitwą – to najważniejsze elementy, jakie podsuwa nam Piękna Pani, abyśmy osiągnęli pojednanie z Bogiem.

Ten prorocki charakter objawienia w La Salette jest wyraźnie widoczny w znakach, jakie Ona sama nosi. Są one symbolem wielkiego orędzia Dziewicy z La Salette: krzyż w centrum, z prawej jest młotek, a z lewej obcęgi. Młotek symbolizuje grzechy ludzkości, które przybijają Jezusa do krzyża, natomiast obcęgi – modlitwę i nawrócenie.

Nasza misja ambasadorów Chrystusa każe nam przyjąć zadanie, jakie Maryja powierzyła wizjonerom: iść do wszystkich ludzi, to znaczy przypominać im o ich obowiązku poddania się kierownictwu jedynego Nauczyciela, jakim jest Jezus Chrystus. Kiedy się tak stanie, kiedy ludzie odpowiedzą na to wezwanie do nawrócenia, wówczas kamienie i skały zamienią się w sterty zboża”. Maryja w jasnych słowach budzi w nas świadomość głębokich korzeni nieszczęść, jakie spotykają i jakie mogą spotkać świat, jeśli człowiek nie podejmie przemiany, jeśli nie podporządkuje się Chrystusowi. Maryja zachęca nas, byśmy powrócili do Boga przez Chrystusa, którego panowanie stara się wszędzie odnowić prawość dusz.

Maryja jest znakiem nowego przymierza…

Bardzo trudne do zaakceptowania są w orędziu słowa Maryi: „Jeżeli zbiory się psują, to tylko z waszej winy”. Ale wyrażają one prawdę o tym, że zło nie pochodzi od Boga, lecz od Jego stworzeń. Najpierw był to Lucyfer i jego naśladowcy, a potem – okłamani – pierwsi ludzie. Nasze złe zarządzanie światem prowadzi do jego zepsucia. W tym wyznaniu Maryi nie tylko zawiera się przepowiednia lub ocena bieżącej sytuacji, ale jest to przypomnienie każdemu z nas, skąd pochodzi zło. To przypomnienie jest wypowiedziane przez osobę, która nie może być oskarżona o jakikolwiek sprzeciw wobec woli Boga. Jej „fiat” było i jest obecne w każdej myśli, w każdym słowie i uczynku, bez żadnych zaniedbań.

Pierwsze przykazanie Boga w stosunku do Adama i Ewy: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28) nigdy nie zostało odwołane. Jednak po grzechu pierworodnym nastąpiło pogorszenie sytuacji, które nie ustanie aż do skończenia świata. To, że wszystko wokół nas się psuje, jest spowodowane przez nas samych przy udziale kłamstw szatana, którego nieposłuszeństwo Bogu sprowadza na nas nieustanne pokusy i zasadzki. Wszelkie wydarzenia w historii każdego z nas są znakami czasu.

Jeżeli pójdziemy za przypomnieniem Maryi, że – parafrazując – ziemia nie jest nam do końca poddana i ciągle nam się coś psuje, to przestaniemy obwiniać Boga i świat za zło, które nas dotyka. Potwierdzeniem tego, że poprawnie odczytujemy znaki czasu, powinno być po pierwsze, nasze dziękczynienie i błogosławienie Boga za to, że dał każdemu z nas istnienie i powołanie do wiecznego życia w niebie; a po drugie, powinniśmy być wdzięczni Bogu za to, że mimo naszego nieposłuszeństwa i naszej nielojalności On w swoim miłosierdziu okazuje nam łaskę i pomaga w opanowaniu tego bałaganu, który sami sprowokowaliśmy. W tym kontekście wcielenie Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, jest nieodzownym lekarstwem i pomocą – dodaniem nam otuchy w pokornym i wytrwałym wprowadzaniu dobra do tego świata, który też cierpi z powodu zadanej mu krzywdy.

Całe spotykające nas zło jest nieustającym znakiem tego, jak bardzo daliśmy się przekonać Szatanowi, że można krytykować i sądzić Boga za to, iż źle zarządza stworzonym przez siebie światem. Bóg nigdy nie odwołał swojej decyzji o wydzierżawieniu ludziom ziemi; za wszystko, co się tutaj dzieje, człowiek ponosi odpowiedzialność przed Bogiem.

Dlatego też można powiedzieć, że właściwie istnieje tylko jeden nieustający znak przypomniany przez Maryję, który Ona na La Salette wskazuje w psujących się zbiorach. Objawia go słowo Boga skierowane do Adama przed wydaleniem go z Edenu: „Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść – przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!” (Rdz 3,17–19).

Flavio Gilio MS

Eusébio Kangupe MS

Karol Porczak MS

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany czwartek, 31 grudzień 2020 09:04

Kto? Ja?

(Czwarta Niedziela Adwentu: 2 Sm 7,1-5.8b-12.14a.16; Rz 16,25-27; Łk 1,26-38)

Gdy ujrzeli świetlistą kulę w miejscu, w którym chwilę wcześniej zjedli na obiad kawałek chleba i sera, Maksymin powiedział do Melanii, aby trzymała kij, gdyby pojawiło się jakieś niebezpieczeństwo. Byli przerażeni.

Piękna Pani rozumiała ich lęk. Ona też była „bardzo poruszona” powitaniem anioła. Uczyniła więc dla dzieci to samo, co anioł zrobił dla Niej mówiąc: „Nie lękajcie się” i wyjaśniła cel Jej przyjścia. 

Wyobraźcie sobie, jak zareagowalibyście, gdybyście znaleźli się w podobnej sytuacji? Można by pomyśleć, co? Kto? Ja? Niemożliwe! 

Spójrzmy na patriarchów, proroków i apostołów. Niektórzy czuli się niegodni swojego powołania, nieprzygotowani, a nawet bali się. Jednak żaden z nich nie wątpił w autentyczność tego powołania. Mimo, iż niektórzy zawiedli po drodze, wszyscy oprócz jednego pozostali wierni aż do końca.

Spójrzmy na króla Dawida. W naszym pierwszym czytaniu, jak i w wielu innych miejscach, Bóg nazywa go „moim sługą Dawidem”. Jednak Dawid, jak wiemy, miał poważne wady i popełnił ciężkie grzechy. Dlatego nie jest konieczne, aby być absolutnie doskonałym, aby służyć Panu.

Dzisiejszy psalm opisuje Bożą obietnicę dla Dawida w następujący sposób: „Zawarłem przymierze z moim wybrańcem, przysiągłem mojemu słudze, Dawidowi: Twoje potomstwo utrwalę na wieki i tron twój umocnię na wszystkie pokolenia”. Anioł z Ewangelii oświadcza, że słowo to wypełniło się w Jezusie: „Jego panowaniu nie będzie końca”.

Parafrazując dzisiejszą modlitwę mszalną, uznajemy, że Bóg wlał łaskę pojednania w serca tych, którzy odpowiedzieli na zaproszenie Matki Bożej z La Salette, aby „zbliżyć się”. Ona wzywa nas do posiadania serc, które należą w całości do Pana, jak mówi Pismo Święte o Dawidzie (1 Krl 11,4). To jest nasz udział w przymierzu.

Wtedy będziemy gotowi do podjęcia Bożego dzieła, które On nam powierzył, nawet jeśli On zna nasze słabości lepiej aniżeli my.

Maryja dała nam ten przykład. Jej „tak”, które wypowiedziała do anioła, zmieniło świat. Możemy wypowiadać tak, jak Ona „tak”, postępować zgodnie z Jej orędziem w nadziei, że coś zmienimy. Kto? Ty!

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany niedziela, 29 listopad 2020 14:00

Raduj się zawsze

(Trzecia Niedziela Adwentu: Iz 62,1-2a.10-11; 1Tes 5,16-24; J 1,6-8.19-28)

Wszyscy znamy kogoś, kto nie należy do osób wesołkowatych. Niektórzy posiadają po prostu ponure usposobienie; inni boją się tego, co jest przed nimi albo opłakują jakąś stratę, niedawną lub starą. W tych i podobnych przypadkach trudno jest usłyszeć zachętę świętego Pawła: „Zawsze się radujcie”.

Płacząca Matka z La Salette ubolewa nad cierpieniem swojego ludu i niebezpieczeństwami jakie mu zagrażają, a nawet skarży się, że musi modlić się za nas nieustannie. Jej objawienie mogłoby się wydawać smutnym wydarzeniem, gdyby nie to, że powiedziała na początku: „Jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę”. Te słowa są podobne do tych z Księgi Proroka Izajasza: „Pan posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę ubogim”.

Maryja ukazała się w kotlinie strumyka, ale po rozmowie z dziećmi wspięła się wyżej, a następnie wzniosła się poza ich zasięg, zanim zniknęła z ich oczu. Był to ruch od smutku do chwały.

La Salette jest miejscem radości. Odnosi się to nie tylko do góry, na której Piękna Pani postawiła swe stopy, ale ta radość odnosi się także do każdego sanktuarium, gdzie czci się Maryję z La Salette. Wielu przybywa tam ze smutkiem, ale większość odchodzi z uczuciem jak Maryja, „raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawicielu”, co jest echem słów Izajasza: „Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim”.

Często jest to głęboka wewnętrzna radość, cichy spokój, który nie jest tym samym, co jowialność. Taka radość nie może rozwiewać lęków, zatrzymać łez. Nie zawsze da się ją opisać, jej istnienia nie da się również zaprzeczyć.

Jan Chrzciciel został przedstawiony w dzisiejszej Ewangelii tymi słowami: „Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego”.

Oto wyzwanie dla ciebie. Zmień tekst na: „Pojawił się człowiek (twoje imię) posłany przez Boga, aby zaświadczyć o światłości”. Czy to radosna myśl?

Mamy powody by wierzyć, że Jan Chrzciciel był szczęśliwy w swojej służbie, gdy dowiedział się, że wszyscy idą teraz do Jezusa, odpowiedział: „Moja radość doszła do szczytu” (J 3,29).

Werset poprzedzający dzisiejszy tekst ewangeliczny brzmi: „światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,5). Taka też powinna być prawda o naszej radości. Oby nigdy nic jej nie pokonało.

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany czwartek, 26 listopad 2020 14:53

Pocieszająca sprawiedliwość

(Druga Niedziela Adwentu: Iz 40,1-5.9-11; 2P 3,8-14; Mk 1,1-8)

Kilka miesięcy temu, w jednej z niedzielnych liturgii Słowa, podobnie jak dzisiaj komentowaliśmy te słowa Psalmu 85: „ucałują się sprawiedliwość i pokój”. Mówiliśmy wówczas, że te słowa wyrażają jakieś istniejące przeciwieństwa. Dzisiaj odczytujemy te słowa w innej perspektywie. 

We współczesnych językach słowo sprawiedliwość jest terminem prawnym. W wiadomościach słyszymy często o osobach lub grupach „domagających się” sprawiedliwości. Ale w Biblii jest to przede wszystkim pojęcie teologiczne. Podobnie jak pokój, tak i sprawiedliwość, jest darem Boga dla swojego wiernego ludu.

Prorok Izajasz wyraża się w cudownych i pocieszających słowach, przepowiadając koniec wygnania, które było Bożą karą za nieprawość Jego ludu. Święty Piotr przypomina nam o Bożej obietnicy „nowego nieba i nowej ziemi, w których zamieszka sprawiedliwość”. Niektóre tłumaczenia mówią o „prawości”. Tak czy inaczej, oznacza to stan tych, którzy są tacy, jakimi powinni być.

W tym sensie, Jan Chrzciciel był sprawiedliwy, ponieważ był wierny swojemu powołaniu. Maryja była również sprawiedliwa, gdy podczas Zwiastowania uznała i przyjęła swoją rolę służebnicy Pańskiej. Oboje, w swojej pokornej służbie, byli tacy, jacy powinny być.

Kiedy rozważamy orędzie Maryi z La Salette, jesteśmy skłonni powiązać sprawiedliwość z „ramieniem mojego Syna”. Ale kiedy przyznamy się do naszego grzechu i pokornie się Bogu poddamy, o co Ona prosi, możemy usłyszeć Jej czułe i pocieszające słowa.

Często zwracamy uwagę na krzyż, który był zawieszony na piersi Maryi. Dzisiaj jest tak samo. Zobacz, jak to odzwierciedla słowa proroka Izajasza, jakby były one skierowane do Pięknej Pani: „Wstąp na wysoką górę! Podnieś mocno twój głos! Podnieś głos, nie bój się! Powiedz: «Oto wasz Bóg!»”

Jak pisze św. Piotr: „Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy… ale on jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich chce doprowadzić do nawrócenia”.

Są to naprawdę pocieszające słowa. To, co dodaje nieco później, jest bardziej wymagające: „jakimi winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności?”

Jak piękne byłoby nasze życie, gdybyśmy niezależnie od tego, jak niegodni jesteśmy, mogli zawsze pocieszać, mówić z czułością i głosić przebaczenie grzechów, z dobrocią, prawdą, sprawiedliwością i pokojem. Jest to jeszcze jeden sposób na głoszenie orędzia z La Salette.

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany sobota, 05 grudzień 2020 19:12

Powrót łaski Bożej

(Pierwsza Niedziela Adwentu: Iz 63,16b-17.19b; 64,2b-7; 1Kor 1,3-9; Mk 13,33-37)

Prorocy z przyjemnością opowiadają Bogu to, co On już wie. Dzisiejsze pierwsze czytanie zaczyna się od takiego właśnie stwierdzenia: „Ty, Panie, jesteś naszym ojcem, odkupiciel nasz – to Twoje imię odwieczne”. Księga Izajasza przywołuje przeszłość, w której Bóg dokonywał „wspaniałych rzeczy” dla swojego ludu. On naprawdę mówi: „Panie, zrobiłeś to już wcześniej. Uczyń to raz jeszcze!”

Bóg zamiast zmuszać Izraela do powrotu do Niego, pozwolił swojemu ludowi zboczyć z Jego drogi i ponieść konsekwencje. To właśnie w takiej sytuacji Maryja przyszła do La Salette.

Izajasz dodaje: „Obyś wychodził naprzeciw tym, co radośnie pełnią sprawiedliwość i pamiętają o Twych drogach”. Prorok doskonale wie, że te słowa nie opisują postawy i zachowania ludu, ponieważ dodaje: „Nikt nie wzywał Twojego imienia”.

Piękna Pani mówi nam, że nieustannie modli się za nas do swojego Syna. Częścią tej modlitwy jest z pewnością przypominanie Mu tego, co dla nas zrobił. Następnie, przemawiając do dwojga dzieci, przypomina o niewierności swojego ludu, a niesiony przez nią krzyż służy jako przypomnienie o odkupieniu dokonanym przez Jej Syna, który jest źródłem naszej nadziei.

W modlitwie na rozpoczęcie dzisiejszej Mszy św. prosimy Boga, „abyśmy przez dobre uczynki przygotowali się na spotkanie przychodzącego Chrystusa”. Musimy to dobrze zrozumieć. Nie chodzi o to, że mamy nadzieję zasłużyć na zbawienie przez nasze czyny. Przeciwnie, Temu, który już nas zbawił, pragniemy ofiarować to, co On sam mówi, że mu się spodoba.

Być może miałeś decydujący moment w twoim życiu, kiedy przyjąłeś wiarę w prawdziwie osobisty sposób.  Twoje życie zmieniło się pod pewnymi względami i postanowiłeś żyć jak najpełniej twoim chrześcijańskim życiem.

Adwent jest doskonałym czasem na modlitwę, aby Bóg odnowił swoją łaskę w nas. Czynimy to słowami dzisiejszego psalmu: „Wyciągnij rękę na mężem Twej prawicy, daj nam nowe życie, a będziemy Cię chwalili”.

W naszych sercach możemy usłyszeć jego odpowiedź: „Dziecko moje, zwróć się do mnie, pozwól mi zobaczyć twoje oblicze, a będziesz zbawiony”. Może to przypomni mi o moim oddaniu i powiem: „Panie, zrobiłeś to już wcześniej. Uczyń to raz jeszcze!”

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany niedziela, 15 listopad 2020 10:34

Nie lękajcie się…

Biblia nie wyklucza niczego, co należy do ludzkiego doświadczenia, w tym także tematów lęku i ufności. Lęk i ufność to kluczowe słowa, które określają różnicę między zwykłym istnieniem a życiem w pełni. Biblia nie unika tego tematu, skoro zawiera ponad 365 zachęt do tego, aby się nie lękać.

Święte pisma traktują o dwóch rodzajach lęku. Jeden umacnia – Biblia nazywa go bojaźnią Adonai, początkiem mądrości (por. Prz 1,7). Drugi jest duchem lęku, który wyniszcza, trzyma w szponach, paraliżuje i osłabia. Wszyscy tego doświadczyliśmy przynajmniej raz w życiu. Możemy wtedy podejmować decyzje, które są błędne, bo wyrosłe z lęku, albo też wolimy nie wybierać, ponieważ jesteśmy zablokowani strachem przed czymś nieznanym, niepewnym, przed porażką, przed tym, co inni mogą sobie o nas pomyśleć itp. Tego rodzaju lęk jest rzeczywiście paraliżujący. Większość z nas pragnie się nie lękać, aby móc prawdziwie żyć, a nie tylko istnieć; aby być wolnym i przez to móc kochać i być kochanym (por. 1J 4,18).

W życiu wierzącego lęk i ufność współistnieją ze sobą. Istotne jest pytanie: czego bardziej słuchamy? Co inspiruje nasze życie i co nadaje mu kierunek, lęk czy ufność? Warto w związku z tym zauważyć, że również nasi ojcowie i nasze matki w wierze doświadczali tak lęku, jak i zniechęcenia, mimo że zostali wybrani przez Boga i byli gotowi iść za głosem Przedwiecznego. Wspomnijmy np. postaci Abrahama, Izaaka, Jakuba, wielkiego prawodawcy Mojżesza, biblijnego króla Dawida (Ps 56,10–11), Sary, Rut, Racheli, siostry Mojżesza – Miriam, Piotra albo dwunastu apostołów… Nawet Józef (Mt 1,20) i Maryja z Nazaretu doświadczają lęku. Ewangelista Łukasz podaje, że zaraz po słowach anioła Gabriela Maryja „zmieszała się […] i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1,29). Owszem, najwięksi bohaterowie historii zbawienia z jednej strony są ogarnięci lękiem, ale z drugiej – potrafią zaufać słowom Przedwiecznego.

Coś podobnego można powiedzieć o Maksyminie i Melanii w La Salette. Kiedy Melania nagle dostrzega kulę światła dokładnie tam, gdzie wcześniej złożyli swoje chlebaki, wzburzona i zaciekawiona woła Maksymina. Oboje są zdjęci strachem. Melania upuszcza na ziemię swoją laskę, a Maksymin próbuje ją podnieść na wypadek, gdyby trzeba było się bronić przed tym tajemniczym światłem. Lęk ustępuje miejsca ufności, gdy dostrzegłszy w świetlistej kuli postać Pięknej Pani siedzącej z łokciami wspartymi na kolanach, z twarzą ukrytą w dłoniach i płaczącej, słyszą następujące słowa: „Zbliżcie się, moje dzieci, nie lękajcie się, jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę”.

Przebieg pierwszej części tego spotkania przypomina liczne spotkania z Przedwiecznym odnotowane przez Biblię. Na początku często wzbudzają one lęk w tych, którzy ich doświadczają. Jednak temu lękowi zawsze towarzyszy Boże słowo, zdolne wlać ufność i otworzyć na nieoczekiwane horyzonty. Jezus z Nazaretu na przykład uzdrawia lęk Piotra nie tylko przez zachętę do tego, by się nie lękał, ale także przez powierzenie mu misji: „odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5,10). Podobnie w La Salette Piękna Pani nie tylko zachęca dwoje dzieci, aby się nie bały i podeszły do Niej, żeby się z Nią spotkać, lecz uwolniwszy je od początkowego lęku i zdobywszy ich zaufanie, powierza im pewną misję.

Zarówno Syn, jak i Matka – dokładnie tak jak Bóg Abrahama, Izaaka, Jakuba i Jezusa z Nazaretu – nie wymagają od nas wiary wolnej od lęków. Bóg naszych ojców w wierze, Syn i Piękna Pani z La Salette wierzą w nas, zanim my uwierzymy w Nich. Wierzą w nas takich, jacy jesteśmy, z naszymi lękami i zdolnościami. Okazują nam zaufanie. Pragną zawrzeć z nami przymierze. A kiedy stajemy się tego świadomi, zostajemy uzdrowieni z naszych lęków, gdyż zaczynamy ufać Duchowi, który jest w nas (por. Mt 10,19–20). Zostajemy przemienieni. Ufność w Duchu i przemiana otwierają zaskakujące horyzonty, ponieważ pozwalają nam usłyszeć głos Przedwiecznego, który powierza nam misję.

Ufność – wyraz miłości i wiary…

„Zbliżcie się, moje dzieci, nie lękajcie się,

jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę”

Wydarzenie w La Salette zaczyna się tym gwałtownym apelem do dwojga pastuszków. W Piśmie Świętym stale powracają te dwa słowa, lęk i ufność, z całym bogactwem swej treści. Moglibyśmy powiedzieć, że księga ta zaprasza nas, by widzieć w Bogu przyjaciela, który znajduje przyjemność w podążaniu u boku człowieka w najróżniejszych sytuacjach.

Maryja w La Salette czyni swoimi słowa, którymi Bóg zwracał się do ludu albo indywidualnie do proroków: „Nie lękajcie się”, „Nie bój się”. „Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; nie trwóż się, bo Ja jestem twoim Bogiem” (Iz 41,10). Jezus powiedział w Nowym Testamencie: „Nie bójcie się, jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Mt 10,31).

Sekretem do pokonania lęku jest całkowita i pełna ufność w Bogu. Dwoje pastuszków zwróciło się ku swemu wnętrzu, by zrobić krok naprzód i oddać się do dyspozycji Pani, która przyniosła im wspaniałe orędzie.

Kiedy ogarnia nas lęk, tracimy całą ufność i pewność, jakie mamy. Lęk prowadzi do rozpaczy, a tam, gdzie jest rozpacz, nie ma Boga! Rozpacz bowiem oddala obecność Boga, rozpacz jest brakiem ufności w Panu, rozpacz jest brakiem wiary. Lęk trzymający nas w swych szponach odbiera nam wiarę w jedynego prawdziwego Boga i zaufanie do Niego. Lęk czyni nas słabymi i chorymi. Jak niegdyś na swoich uczniów, tak i dziś Jezus patrzy na nas i przez swą Matkę powtarza swoje wieczne słowa: „Odwagi, to Ja jestem! Nie lękaj się!”. Za głosem Matki Bożej kryje się odwieczne słowo Boga, ponieważ Maryja przypomina nam o naszym obowiązku czynienia tego, co Jej Syn nam nakazuje.

Nieustanne „nie lękaj się” kieruje naszą uwagę na nasz obowiązek pokładania ufności w Panu i wiary w Niego, jak pisze psalmista: „Bogu ufam, nie będę się lękał, cóż może mi uczynić człowiek?” (Ps 56,12).

Lęk wzbudzony przez „potężny” COVID-19 stał się kluczowym słowem w dzisiejszym świecie. Właśnie w tym momencie słowa Maryi z La Salette zapraszają nas do ufności, do tego, by się nie lękać, ponieważ Pan nadal kieruje losami tego świata. Ambasadorka zbawczego planu Boga, Matka Boża, dzieli z nami doświadczenie ufności w Nim, które zostało Jej przekazane przez anioła w momencie zwiastowania.

Maryja wzorem ufności…

Maryi dobrze jest znane uczucie strachu. Gdy ukazał się Jej archanioł Gabriel, była przerażona. Boski posłaniec uspokoił Ją wezwaniem: „Nie bój się”. Dopiero potem nastąpiła rozmowa przedstawiciela nieba z najbardziej godną przedstawicielką ludzkości w najważniejszym dla świata wydarzeniu wcielenia Syna Bożego.

W La Salette role się odwracają: teraz Maryja jest wysłanniczką niebiańską i rozmawia z najbardziej prostymi przedstawicielami rodzaju ludzkiego – dziećmi – na które pada strach z powodu doświadczenia czegoś nadzwyczajnego. Piękna Pani doskonale rozumie, że Maksymin i Melania się boją, chociaż widok płaczącej kobiety, wyglądającej dokładnie tak samo, jak inne kobiety tego regionu, uspokaja je na tyle, że nie uciekają w przerażeniu.

W postawie Maryi odsłania się szacunek dla wrażliwości człowieka na rzeczy nadprzyrodzone, które wymagają specjalnej pomocy, aby się z nimi oswoić. Była to kiedyś nasza naturalna cecha, zanim wpadliśmy w stan grzechu i śmierci. Adam i Ewa – i tylko oni z całego rodzaju ludzkiego – żyli w naturalnej zażyłości z Bogiem aż do momentu spożycia zakazanego owocu z drzewa poznania dobra i zła. Najpierw oni, a po nich my, wszyscy ludzie, utraciliśmy ten piękny stan przyjaźni z Najwyższym wolny od obawy i strachu – aż do pierwszego przyjścia Zbawiciela na świat. Dopiero w Jezusie Chrystusie jesteśmy zdolni stanąć przed Bogiem twarzą w twarz, chociaż pod osłoną Syna Maryi i Józefa z Nazaretu, a po Jego wniebowstąpieniu pod postaciami chleba i wina, i nie umieramy ze strachu. Ale dzieje się tak tylko dlatego, że wspiera nas wypracowana na krzyżu i przypieczętowana zmartwychwstaniem łaska Zbawiciela. W Nim nie ma już strachu przed śmiercią, nie ma przerażania wobec majestatu Boga, ale jest wielka bojaźń oparta na przekonaniu, że Bóg nas kocha bez względu na to, kim jesteśmy i co posiadamy.

Maryja jest obok św. Józefa tą pierwszą, która oglądała Boga Wcielonego, oswajała się z Jego ziemską zwyczajnością i kontemplowała Jego majestat ukryty pod osłoną ludzkiej natury Jej Syna, Jezusa. W tym duchu mówi do dzieci w La Salette: „Zbliżcie się […] nie bójcie się”. Mówi tak, bo w wierze w obcowanie świętych wszyscy jesteśmy zjednoczeni: jedni tutaj, na ziemi, jeszcze w pielgrzymce do nieba, a inni tam, w niebie, już w miejscu oczekiwania na zmartwychwstanie ciała.

Ufajmy Bogu, że przez wstawiennictwo Maryi z La Salette udzieli nam łaski przyjęcia Jego miłości w prawdziwej bojaźni, opartej nie na strachu, ale na uwielbieniu Go za Jego wielkie miłosierdzie dla nas. Usuwajmy z naszych serc obraz Boga Sędziego i pozwólmy w nich zwyciężyć obrazowi Boga Ojca, który pragnie nas mieć blisko siebie.

Flavio Gilio, MS

Eusébio Kangupe, MS

Karol Porczak, MS

Print Friendly, PDF & Email
Ostatnio zmieniany sobota, 12 grudzień 2020 20:36
Strona 11 z 30

Kalendarz

« Grudzień 2024 »
Pn Wt Śr Czw Pt Sb Nie
            1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31          
Początek strony